lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 294

miła.
Smolarz nie odrzekł nic. A tymczasem żołnierze złożyli śpiącego pana Andrzeja na
tapczanie - po czym sami zasiedli do wieczerzy i jedli chciwie duszone mięsiwo wraz z
bigosem, którego obszerny sagan znalazł się na kominie. Były także i jagły, a w komorze,
przy izbie, znalazł Soroka spory gąsiorek gorzałki.
Jednakże sam z lekka się tylko zakropił i żołnierzom pić nie dał, bo postanowił mieć się
przez noc na baczności. Ta opróżniona chata z tapczanami na sześciu mężów i z szopą, w
której rżało stado koni, wydała mu się dziwną i podejrzaną. Sądził po prostu, że to jest
schronisko zbójeckie, tym bardziej że w tej samej komorze, z której wyniósł gąsiorek,
odkrył sporo oręża pozawieszanego na ścianach i beczkę prochu oraz rozmaite rupiecie,
widocznie w dworach szlacheckich porabowane. Na wypadek gdyby nieobecni mieszkańcy tej
chaty wrócili, nie można było spodziewać się od nich nie tylko gościnności, ale nawet
miłosierdzia; zamierzył więc Soroka zająć zbrojną ręką chatę i trzymać się w niej
przemocą lub drogą układów.
Było to konieczne i ze względu na zdrowie Kmicica, dla którego podróż mogła stać się
zgubną, i ze względu na wspólne wszystkich bezpieczeństwo. Soroka był to żołnierz kuty i
bity, któremu jedno tylko uczucie obcym było, to jest uczucie trwogi. A jednak teraz, na
wspomnienie księcia Bogusława, strach go brał. Zostając z dawnych lat w służbie Kmicica,
wierzył on ślepo nie tylko w męstwo, ale i w szczęście młodego pana; widział
niejednokrotnie jego czyny przechodzÄ…ce zuchwalstwem miarÄ™ wszelkÄ… i graniczÄ…ce prawie z
szaleństwem, które jednak udawały się i uchodziły płazem. Odbył z Kmicicem wszystkie
?podchody" pod Chowańskiego, brał udział we wszystkich zabijatykach, napadach, zajazdach,
porwaniach i doszedł do przekonania, że młody pan wszystko może, wszystko potrafi, z
każdej toni się wyratuje i każdego, kogo zechce, pogrąży. Kmicict edy był dla niego
uosobieniem największej potęgi i szczęścia - a owóż widocznie teraz trafił swój na swego
- nie! widocznie pan Kmicic trafił na lepszego od siebie... Jak to? Jeden mąż, który był
już w ręku Kmicica, porwany, bezbronny, zdołał wydostać się z jego rąk i mało tego:
obalić samego Kmicica, pogromić jego żołnierzy i przerazić ich tak, że zbiegli bojąc się
jego powrotu? Był to dziw nad dziwy i Soroka głowę tracił myśląc o tym- wszystkiego się
bowiem na tym świecie spodziewał, tylko nie tego, by znalazł się ktoś taki, kto by po
panu Kmicicu przejechał.
- Zali skończyło się już nasze szczęście? - mruczał do siebie rozglądając się ze
zdumieniem dokoła.
Więc choć dawniej, bywało, szedł z zamkniętymi oczyma za panem Kmicicem na kwatery
Chowańskiego, otoczone ośmdziesięciotysięczną armią, teraz, na wspomnienie tego
długowłosego księcia z panieńskimi oczyma i różową twarzą, ogarniał go zabobonny
przestrach. I sam nie wiedział, co czynić. Przerażała go myśl, że jutro lub pojutrze
trzeba będzie zjechać na bite trakty, na których może ich spotkać sam straszliwy książę
lub jego pogoń. Dlatego to właśnie zjechał z drogi w głębokie lasy - a obecnie pragnął
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional