za wywiezienie jednej Egipcjanki stracisz majątek i pójdziesz do kopalń. Chyba... że mnie
weźmiesz do współki, bo ja tu wszędzie znam drogi...
- W takim razie opowiesz mi drogę do domu tej kapłanki - odparł Phut.
- Pamiętaj, ażebym po zachodzie słońca miał przewodnika, a jutro moje worki i skrzynię,
bo inaczej poskarżę się do sądu.
To powiedziawszy Phut opuścił restauracją i poszedł do swego pokoju na górę. Wściekły z
gniewu Asarhadon zbliżył się do stolika, przy którym pili kupcy feniccy, i odwołał na
stronę jednego z nich, Kusza.
- Pięknych gości dajesz mi pod opiekę!... - rzekł gospodarz nie mogąc pohamować drżenia
głosu. - Ten Phut prawie nic nie jada, każe mi wykupować od złodziei rzeczy, które mu
skradziono, a teraz, jakby na urąganie z mego domu, wybiera się do egipskiej tancerki,
zamiast obdarować moje kobiety.
- Cóż dziwnego? - odparł śmiejąc się Kusz. -Fenicjanki mógł poznać w Sydonie, tutaj zaś
woli Egipcjanki. Głupi jest ten, kto na Cyprze nie kosztuje wina cypryjskiego, tylko piwo
tyryjskie.
- A ja ci mówię - przerwał gospodarz - że to jest człowiek niebezpieczny... Udaje
mieszczanina, choć ma postawę kapłana!...
- Ty, Asarhadonie, wyglądasz jak arcykapłan, a jesteś tylko szynkarzem! Ława nie
przestaje być ławą, choć ma na sobie lwią skórę.
- Ale po co on chodzi do kapłanek?... Przysiągłbym, że to wybieg i że gbur chetyjski,
zamiast na ucztę do kobiet, uda się na jakieś zgromadzenie spiskowców.
- Złość i chciwość zamroczyły twój umysł - odrzekł z powagą Kusz. - Jesteś jak człowiek,
który, szukając dyni na figowym drzewie nie widzi figi. Dla każdego kupca jest jasne, że
jeżeli Phut ma odebrać pięć talentów od kapłana, to musi skarbić sobie łaski u
wszystkich, którzy kręcą się przy świątyniach. Ale ty już nic nie rozumiesz...
- Bo mnie mówi serce że to musi być asyryjski wysłaniec czyhający na zgubę jego
świątobliwości...
Kusz z pogardą patrzył na Asarhadona.
- Więc śledź go, czuwaj nad każdym jego krokiem. A jeżeli co wykryjesz, może dostanie ci
się jaka cząstka jego majątku.
- O, teraz powiedziałeś mądre zdanie! - rzekł gospodarz. - Niech ten szczur idzie sobie
do kapłanek, a od nich w miejsce nie znane mi. Ale ja za nim poszlę moje źrenice, przed
którymi nic się nie ukryje!
RozDZIAŁ DWUDZIESTY
Około dziewiątej godziny wieczorem Phut opuścił zajazd "Pod Okrętem" w towarzystwie
Murzyna niosącego pochodnią. Pół godziny przedtem Asarhadon wysłał na ulicę Grobów
zaufanego człowieka rozkazując, aby pilnie zważał: czy harrańczyk nie wymknie się z domu
pod "Zieloną Gwiazdą", a jeżeliby tak uczynił - dokąd pójdzie?
Drugi zaufany człowiek gospodarza szedł w pewnej odległości za Phutem; na węższych