lektory on-line

Krzyżacy - Strona 100

Łokietek po pogromie Niemców potwierdził osobnym przywilejem herb i ziemie bogdanieckie.
Tamtych kości bielały odtąd na polach płowieckich, Wojciech zaś wrócił do domowych
pieleszy, lecz po to tylko, by całkowitą zgubę rodu swego oglądać.
Albowiem, podczas gdy mężowie z Bogdańca ginęli pod strzałami Niemców, zbójnicy-rycerze z
pobliskiego Śląska napadli na ich gniazdo, spalili do cna osadę, ludność wysiekli lub
uprowadzili w niewolę po to, by ją sprzedać w odległe kraje niemieckie. Wojciech został
sam jeden w starym domostwie, które ocalało od ognia, jako dziedzic obszernych, ale
pustych ziem, poprzednio do całego włodyczego rodu należących. W pięć lat później ożenił
się i spłodziwszy dwóch synów, Jaśka i Maćka - od tura w lesie na łowach zabit.
Synowie rośli pod opieką matki, Kachny ze Spalenicy, która w dwóch wyprawach pomściła na
śląskich Niemcach dawne krzywdy, w trzeciej zaś poległa. Jaśko doszedłszy do lat pojął w
małżeństwo Jagienkę z Mocarzewa, z którą spłodził Zbyszka. Maćko zaś, pozostawszy w
stanie bezżennym, pilnował majętności i synowca, o ile pozwalały mu na to wyprawy wojenne.
Lecz gdy w czasie wojny domowej Grzymalitów z Nałęczami spalono po raz drugi chałupy w
Bogdańcu i rozproszono kmieciów, samotny Maćko próżno usiłował go na nowo dźwignąć.
Nabiedziwszy się lat niemało, zastawił wreszcie ziemię krewnemu opatowi, sam zaś z małym
jeszcze Zbyszkiem pociągnął na Litwę przeciw Niemcom.
Nigdy on jednak nie tracił z oczu Bogdańca. Na Litwę pociągnął właśnie dlatego, by
wzbogaciwszy się łupami, z czasem powrócić, wykupić ziemię, zaludnić ją jeńcami,
odbudować grodek i osadzić na nim Zbyszka. Teraz też, po szczęśliwym ocaleniu młodzianka,
o tym tylko myślał i nad tym naradzał się z nim u kupca Amyleja.
Ziemię mieli za co wykupić. Z łupów, z okupów, które składali wzięci przez nich do
niewoli rycerze, i z darów Witolda zebrali zapasy dość znaczne. Szczególnie dużą korzyść
przyniosła im owa walka na śmierć z dwoma rycerzami fryzyjskimi. Same zbroje, które po
nich wzięli, stanowiły w owych czasach prawdziwą majętność, prócz zbroi zaś wzięli
przecie wozy, konie, ludzi, szaty, pieniądze i cały bogaty sprzęt wojenny. Wiele z tych
łupów nabył teraz kupiec Amylej, a między innymi dwie sztuki cudnego flandryjskiego
sukna, które przezorni i możni Fryzyjczycy mieli z sobą na wozach. Maćko przedał także
kosztowną zdobyczną zbroję, mniemając, że wobec bliskiej śmierci na nic mu się już nie
przyda. Płatnerz, który ją nabył, odprzedał ją na drugi dzień Marcinowi z Wrocimowic
herbu Półkoza z zyskiem znacznym, gdyż pancerze pochodzenia mediolańskiego ceniono
wówczas nad wszystkie w świecie.
Zbyszkowi też żal było tej zbroi z całej duszy.
- Jeśli wam Bóg wróci zdrowie - mówił do stryja - gdzie taką drugą znajdziecie?
- Tam. gdziem i tę znalazł, na jakowym innym Niemcu -odpowiedział Maćko. - Alejuż ja się
śmierci nie wywinę. Źeleźce się mi między żebrami rozszczepiło i szczebrzuch ostał we
mnie. Com go zmacał i chciałem pazurami wyciągnąć, tom go jeno głębiej zapychał. A teraz
nijakiej rady nie ma.
- Niedźwiedziego sadła by wam się saganek jeden i drugi napić!
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional