- Nie każdy. A jeszcze i między arcykapłanami są różnice.
- Więc - zawołał rozgniewany następca - wy rząd państwa ukrywacie przede mną... I ja nie
będę mógł spełnić rozkazów mego ojca...
- To - mówił spokojnie Mentezufis - czego księciu potrzeba, możesz poznać, bo przecie
masz najniższe święcenia kapłańskie. Rzeczy te jednak są ukryte w świątyniach za zasłoną,
której nikt nie odważy się uchylić bez odpowiednich przygotowań.
- Ja uchylę!...
- Niech bogowie bronią Egipt od takiego nieszczęścia!... - odparł kapłan wznosząc ręce do
góry. - Czyliż wasza dostojność nie wiesz o tym, że piorun zabije każdego, kto bez
odpowiednich nabożeństw dotknąłby zasłony? Każ, książę, zaprowadzić do świątyni jakiego
niewolnika lub skazańca, i niech tylko wyciągnie rękę, a natychmiast umrze.
- Bo wy go zabijecie.
- Każdy z nas umarłby tak samo jak najpospolitszy zbrodniarz, gdyby w świętokradzki
sposób zbliżył się do ołtarzy. Wobec bogów, mój książę, faraon i kapłan tyle znaczy co
niewolnik.
- Więc cóż mam robić?... - spytał Ramzes.
- Szukać odpowiedzi na swoją troskę w świątyni, oczyściwszy się przez modły i posty -
odparł kapłan.- Jak Egipt Egiptem żaden władca w inny sposób nie zdobył mądrości
państwowej.
- Pomyślę o tym -- rzekł książę. - Choć widzę z tego, że i najczcigodniejszy Mefres, i
ty, święty proroku, chcecie mnie wciągnąć w nabożeństwa, jak mego ojca.
- Wcale nie. Jeżeli wasza dostojność, jako faraon, ograniczyłbyś się na komenderowaniu
wojskiem, musiałbyś zaledwie kilka razy na rok przyjmować udział w nabożeństwach, bo w
innych razach zastępowaliby cię arcykapłani. Lecz jeżeli chcesz poznać tajemnice świątyń,
musisz składać cześć bogom, gdyż oni są źródłem mądrości.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY
Teraz już Ramzes wiedział, że albo nie spełni rozkazu faraona, albo musi poddać się woli
kapłanów, co go przejmowało gniewem i niechęcią do nich.
Nie spieszył się więc do tajemnic ukrytych w świątyni. Miał jeszcze czas na posty i
pobożne zajęcia. Tym zaś gorliwszy zaczął przyjmować udział w ucztach, jakie na jego
cześć wyprawiano.
Właśnie powrócił Tutmozis, mistrz we wszelkiej zabawie, i przywiózł księciu dobre
wiadomości od Sary. Była zdrowa i pięknie wyglądała, co dziś mniej już obchodziło
Ramzesa. Lecz kapłani postawili jego przyszłemu dziecku tak dobry horoskop, że książę był
zachwycony.
Twierdzili na pewno, że dziecko będzie synem bardzo obdarowanym od bogów i, jeżeli ojciec
będzie go kochał, osiągnie w życiu wielkie zaszczyty.
Książę śmiał się z drugiej części tej przepowiedni.
- Dziwna ich mądrość - mówił do Tutmozisa. - Wiedzą, że będzie syn, o czym ja nie wiem,