lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 92

szablę począłem nosić, zawsze byłem zakochany... Prawda, że się subiectum zmieniało, bo
nigdy mi wzajemnością nie wypłacono. Gdyby nie to, nie byłoby wierniejszego nade mnie
Troila:
- Taki tam i afekt, gdy się subiectum zmienia! - rzekł Kmicic.
- Tedy waści powiem co innego, na co własnymi oczyma patrzyłem. Oto pierwszego czasu
chmielnicczyzny Bohun, ten sam, któren dziś po Chmielnickim największą cieszy się między
kozactwem powagą, porwał Skrzetuskiemu. umiłowaną nad wszystko dziewkę, kniaziównę
Kurcewiczównę. To był dopiero afekt! Całe wojsko płakało widząc Skrzetuskiego desperację,
bo mu broda w dwudziestym którymś roku życia zbielała, a on, zgadnij waść, co u czyn ił?
- Skąd mam wiedzieć!
- Oto, że ojczyzna była w potrzebie, w poniżeniu, że okrutny Chmielnicki triumfował, więc
on wcale nie poszedł dziewki szukać. Boleść Bogu ofiarował i bił się we wszystkich
bitwach pod księciem Jeremim, aż pod Zbarażem tak nadzwyczajną chwałą się okrył, że dziś
imię jego wszyscy ze czcią powtarzają. Przyłóżże waćpan teraz jego uczynek do swojego i
poznaj różnicę.
Kmicic milczał i gryzł wąsy, Wołodyjowski mówił dalej:
- Toteż Skrzetuskiego Bóg wynagrodził i dziewkę mu oddał. Zaraz po Zbarażu się pobrali i
już troje dzieci spłodzili, chociaż on służyć nie przestał. A waszmość zamieszki czyniąc
pomagałeś tym samym nieprzyjacielowi i małoś żywota nie utracił, nie mówiąc o tym, że
przed paru dniami mogłeś pannę na zawsze utracić.
- Jakim sposobem? -rzekł siadając na łóżku Kmicic - co się z nią działo?
- Nic się z nią nie działo, jeno znalazł się mąż, któren ją o rękę prosił i za żonę
chciał pojąć.
Kmicic pobladł bardzo, zapadnięte jego oczy poczęły ciskać płomienie.
Chciał wstać, zerwał się nawet na chwilę i zakrzyknął:
- Kto był ten wraży syn? Na żywy Bóg, mów waszmość!
- Ja - rzekł pan Wołodyjowski.
- Waćpan? waćpan? -pytał ze zdumieniem Kmicic. - Jak to?...
- Tak jest.
- Zdrajco! nie ujdzie ci to!... I ona?... na żywy Bóg, mów już wszystko!... ona cię
przyjęła?..
- Odpaliła z miejsca i bez namysłu.
Nastała chwila milczenia. Kmicic oddychał ciężko i oczyma wpijał się w Wołodyjowskiego,
ten zaś rzekł:
- Czemu to mnie zdrajcą nazywasz? Zalim ci brat albo swat? Zalim ci wiarę złamał?
Zwyciężyłem cię w równym boju i mogłem czynić, co mi się podobało.
- Po staremu jeden by z nas to krwią zapieczętował. Nie szablą, to z rusznicy bym waćpana
.ustrzelił i niechby mnie diabli potem wzięli.
- Chybabyś mnie z rusznicy zastrzelił, bo gdyby mnie nie była odpaliła, to bym i
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional