dziesięciu jak Sakowicz!... A Szwedów w miesiąc z całej Źmudzi wymiecie! Jakoż zaręczenia
jej poczęły się prędko sprawdzać. Nie było już najmniejszej wątpliwości, że groźny
wojownik, zwany Babiniczem, posunął się od Taurogów w głąb ku północy kraju.
Pod Kołtyniami zbił pułkownika Baldona i oddział jego zniósł ze szczętem; pod Worniami
wyciął piechotę szwedzką, która cofała się przed nim do Telsz; pod Telszami stoczył
wiÄ™kszÄ… zwyciÄ™skÄ… bitwÄ™ z dwoma puÅ‚kownikami, Normanem i Hudenskiöldem, w której
Hudenskiöld polegÅ‚, a Norman z niedobitkami nie oparÅ‚ siÄ™ aż w Zagórach, na samej granicy
żmudzkiej.
Z Telsz ruszył Babinicz ku Kurszanom, pędząc przed sobą mniejsze oddziały szwedzkie,
które na gwałt chroniły się przed nim pod skrzydła znaczniejszych załóg.
Od Taurogów i Połągi do Birż i Wiłkomierza brzmiało imię zwycięzcy. Rozpowiadano o
okrucieństwach, których się nad Szwedami dopuszczał; mówiono, że wojska jego, złożone
początkowo z niewielkiego czambułu Tatarów i chorągiewki wolentarzy, rosną z dnia na
dzień, bo kto żyw, biegnie do niego, wszystkie partie łączą się z nim, a on ujmuje je w
kluby żelazne i prowadzi na nieprzyjaciela.
Umysły tak dalece były jego zwycięstwami zajęte, że wieść o klęsce, jaką pan Gosiewski
poniósł od Szteinboka pod Filipowem, przeszła prawie bez echa. Babinicz był bliższym, i
Babiniczem więcej się zajmowano.
Anusia co dzień błagała miecznika, ażeby szedł łączyć się ze wsławionym wojownikiem.
Popierała ją i Oleńka, naglili wszyscy oficerowie i szlachta, którą sama ciekawość
podniecała.
Ale nie była to rzecz łatwa. Naprzód, Babinicz był w innej stronie; po wtóre, często
zapadał tak, że po całych tygodniach nie było o nim słychać, i wypływał znów razem z
wieścią o nowym zwycięstwie; po trzecie, wszystkie oddziały i załogi szwedzkie z miast i
miasteczek, chroniąc się przed nim, zagrodziły wielkimi kupami drogę, na koniec za
Rosieniami pojawił się znaczny oddział Sakowicza, o którym przyniesiono wiadomość, że
niszczy wszystko przed sobą straszliwie i mękami ludzi morząc o partię billewiczowską ich
bada.
Miecznik nie tylko nie mógł ruszyć ku Babiniczowi, ale obawiał się, czy mu w okolicach
Laudy nie stanie się wkrótce za ciasno.
Więc sam nie wiedząc, co począć, zwierzył się Jurkowi Billewiczowi, że ma zamiar w lasy
rogowskie na wschód się cofać. Jurek wygadał się zaraz z nowiną przed Anusią, ta zaś
poszła wprost do miecznika.
- Stryjku najmilszy -rzekła do niego Ibo tak nazywała go zawsze, gdy chciała coś na nim
wydębićl - słyszałam, iż uciekać mamy. Zali to nie wstyd tak znamienitemu żołnierzowi
pierzchać na samą wieść o nieprzyjacielu?
- Waćpanna musisz we wszystko swoje trzy grosze wścibić - odrzekł skłopotany miecznik. -
To nie waćpanny rzecz.
- Dobrze, to siÄ™ sobie cofajcie, a ja tu zostanÄ™.