Szwedzi siedzieli wprawdzie niedaleko, obwarowani szańcami w Poniewieżu, ale wobec
miecznikowej siły i innych okolicznych partii, które można było przywołać w razie
potrzeby, mniej już na nich zważano.
Pan Tomasz zamierzał nawet uderzyć na Poniewież, aby całkiem powiat oczyścić; czekał
tylko, by jeszcze więcej luda zebrało się pod jego chorągiew, a zwłaszcza by jego
piechocie dostarczono strzelb, których znaczną liczbę mieli ukrytą w lasach Domaszewicze
Myśliwi; tymczasem oglądał się po okolicy, przejeżdżając od wioski do wioski.
Ale smutna to była lustracja. W Wodoktach dwór był spalony i połowa wsi; Mitruny również;
Wołmontowicze Butrymów, które swego czasu spalił Kmicic, odbudowały się po pożarze i
dziwnym trafem ocalały; za to Drożejkany i Mozgi Domaszewiczów były spalone do cna;
Pacunele do połowy, Morozy całkiem, Goszczuny najsroższego losu doznały, bo i ludność
była do połowy w pień wycięta, a wszyscy mężczyźni, od starców do kilkunastoletnich
chłopaków, mieli z rozkazu pułkownika Rosy poucinane ręce.
Tak wojna deptała strasznie te okolice, takie były skutki zdrady księcia Janusza
Radziwiłła.
Lecz nim miecznik skończył lustrację i postawił swoje chorągwie piechoty, przyszły znów
wieści radosne zarazem i straszne, które tysiącznym echem rozbrzmiały od chaty do chaty.
Jurek Billewicz poszedłszy w kilkadziesiąt koni z podjazdem pod Poniewież i zachwyciwszy
kilku Szwedów pierwszy dowiedział się o bitwie pod Prostkami. Następnie co nowina, to
przychodziło więcej szczegółów, tak cudownych, że na baśń zakrawały.
- Pan Gosiewski -powtarzano - zbił grafa Waldeka, Izraela i księcia Bogusława. Wojsko
zniesione ze szczętem, wodzowie w niewoli ! Całe Prusy jednym ogniem płoną!
W kilka tygodni później jeszcze jedno groźne nazwisko poczęły powtarzać usta ludzkie:
nazwisko Babinicza.
- Babinicz głównie do wiktorii pod Prostkami się przyczynił- mówiono na całej Źmudzi. -
Babinicz księcia Bogusława własną ręką usiekł i pojmał.
A dalej :
- Babinicz pali Prusy elektorskie, idzie jako śmierć ku Źmudzi, ścina, ziemię a niebo
zostawuje.
W końcu zaś:
- Babinicz Taurogi spalił. Sakowicz uciekł przed nim i po lasach się kryje...
Ostatni wypadek zaszedł zbyt blisko, by długo pozostać mógł wątpliwym.
Jakoż wieść sprawdziła się w zupełności.
Anusia Borzobohata przez cały czas, gdy te wieści dochodziły, żyła jakby w odurzeniu,
śmiała się i płakała na przemian, tupała nogami, gdy kto nie wierzył, i powtarzała
wszystkim, czy kto chciał, czy nie chciał słuchać:
- Ja pana Babinicza znam! On mnie z Zamościa do pana Sapiehy przywiózł. Największy to w
świecie wojownik. Nie wiem, czyli pan Czarniecki mu dorówna. On to - pod panem Sapiehą
służąc -całkiem księcia Bogusława w czasie pierwszej wyprawy pognębił... On, jestem