lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 854

erbarme Dich meiner!"
Pułk rozbity, zgnieciony, ale między innymi poczynają grać armaty. Już i inne chorągwie
dobiegają; każda za chwilę uderzy się o las dzid, ale być może, że nie każda go
przełamie, bo żadna nie ma w sobie tak strasznej jak Wojniłłowiczowa siły. Krzyk wzmaga
się na całym pobojowisku. Nie widać nic. Lecz z masy walczącej znów poczynają bezładnie
wymykać się kupy żółtych piechurów z jakiegoś innego pułku, który widocznie także został
rozbity.
Jeźdźcy w szarej barwie gnają za nimi, sieką i tratują z okrzykiem:
- Lauda ! Lauda !
To pan Wołodyjowski uporał się z drugim czworobokiem.
Wszelako inne ?tkwią" jeszcze; jeszcze zwycięstwo może przechylić się na stronę pruską,
zwłaszcza że przy taborze stoją dwa nie naruszone regimenta, które ponieważ tabor
zostawiono w spokoju, w każdej chwili mogą być przywołane.
Waldek stracił już wprawdzie głowę, Izraela nie masz, bo z jazdą go wysłano, ale Bogusław
czuwa, rządzi wszystkim, prowadzi całą bitwę i widząc coraz straszniejsze
niebezpieczeństwo wysyła pana Biesa po owe regimenta.
Pan Bies wypuszcza konia i w pół godziny wraca bez kołpaka, z przerażeniem i rozpaczą w
twarzy
-- Orda w taborze! -krzyczy dobiegłszy do Bogusława.
Jakoż w tej chwili na prawym skrzydle rozlegają się nieludzkie wycia i zbliżają się w
każdej chwili.
Nagle ukazują się gromady jeźdźców szwedzkich pędzące w okropnym popłochu, za nimi
umykają, bez broni już i bez kapeluszy, piechurowie, za nimi w zamieszaniu, w bezładzie
pędzą wozy, ciągnięte przez zhukane i przerażone konie. Wszystko to leci oślep od taboru
na własną piechotę. Za chwilę wpadną, zamieszają ją, rozbiją, zwłaszcza że od czoła gna
na niÄ… jazda litewska.
- Hassun-bej przedostał się do taboru ! - woła w uniesieniu pan Gosiewski i puszcza
ostatnie swe dwie chorągwie, jak dwa sokoły z berła.
I w tej samej chwili, gdy chorągwie owe uderzają na piechotę z czoła, jej własne wozy
wpadają na nią z boku. Ostatnie czworoboki pękają jak pod uderzeniem młota. Z całej
świetnej armii szwedzko-pruskiej czyni się jedna olbrzymia kupa, w której jazda miesza
się z piechotą. Ludzie tratują się wzajemnie, przewracają, duszą, zrzucają odzież,
ciskają broń. Jazda prze ich, tnie, gniecie, miażdży. To już nie bitwa przegrana, to
klęska, jedna z najokropniejszych w całej wojnie.
Lecz Bogusław widząc, że wszystko stracone, postanawia przynajrmniej siebie i nieco jazdy
ocalić z pogromu.
Nadludzkim wysileniem zbiera koło siebie kilkuset jeźdźców i wymyka się w dal lewym
skrzydłem, w kierunku biegu rzeki.
Już wydostał się z głównego wiru, gdy oto drugi Radziwiłł, książę Michał Kazimierz,
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional