idzie! pali! ścina! Podjazd jeden zniósł ze szczętem, samego Szteinboka poraził i idzie
wielkimi pochodami, jakby się spieszył! A do kogoż on się tu może spieszyć? Powiedz, czy
ja nie głupia?
Tu łzy błysnęły w Anusinych źrenicach, Oleńka zaś złożyła ręce jak do modlitwy i
wzniósłszy oczy rzekła:
- Do kogokolwiek się spieszy, niech Bóg prostuje drogi jego, niech go błogosławi i chroni.
tom III
Rozdział XXIII
Pan Kmicic, chcąc się przedostać od Warszawy ku Prusom Książęcym i Litwie, rzeczywiście
niełatwe miał zaraz w początkach zadanie, bo nie dalej jak w Serocku stała wielka potęga
szwedzka. Karol Gustaw kazał jej swego czasu umyślnie tam stanąć, aby przeszkadzała
oblężeniu Warszawy, lecz ponieważ Warszawa była już wzięta, przeto armia ta nie miała
tymczasem nic lepszego do roboty, jak nie puszczać oddziałów, które Jan Kazimierz
chciałby na Litwę lub do Prus posłać. Stał na jej czele Duglas, biegły wojownik,
wyćwiczony jak żaden ze szwedzkich jenerałów w dorywczej wojnie, i dwóch zdrajców
polskich, Radziejowski i Radziwiłł. Było z nimi dwa tysiące wybornej piechoty, a drugie
tyle jazdy i artylerii. Wodzowie zasłyszawszy o ekspedycji Kmicica, gdy i tak trzeba im
było zbliżyć się ku Litwie dla ratowania na nowo obleganego przez Mazurów i Podlasian
Tykocina, rozciągnęli szeroko na pana Andrzeja sieci w trójkącie nad Bugiem, między
Serockiem z jednej, Złotoryją z drugiej strony i Ostrołęką na szczycie.
Kmicic zaś musiał przez ów trójkąt przechodzić, bo spieszył się, a tamtędy była mu droga
najbliższa. Wcześnie też pomiarkował się, że jest w sieci, ale że przywykł do tego
sposobu wojowania, więc się nie zrażał. Liczył na to, że sieć ta zbyt jest rozciągnięta,
i dlatego oka w niej tak szerokie, iż się w razie potrzeby przedostać przez nie zdoła. Co
więcej: jakkolwiek polowano na niego pilnie, on nie tylko kluczył, nie tylko się wymykał,
ale i sam polował. Naprzód przeszedł Bug za Serockiem, dotarł brzegiem rzeki do Wyszkowa,
w Brańszczyku zniósł ze szczętem trzysta koni wysłanych na podjazd, tak, iż, jak książę
pisał, ni zwiastun klęski nie został. Sam Duglas nacisnął go w Długosiodle, lecz on
rozbiwszy jazdę przedostał się poza nią i zamiast umykać co duchu, szedł im na oczach aż
do Narwi, którą wpław przebył. Duglas został nad jej brzegiem czekając na promy, ale nim
je sprowadzono, Kmicic głuchą nocą wrócił się znów przez rzekę i uderzywszy na przednie
straże szwedzkie, wzniecił popłoch i zamieszanie w całej Duglasowej dywizji.
Zdumiał się tym postępkiem stary jenerał, lecz nazajutrz zdumienie jego jeszcze było
wiÄ™ksze, gdy dowiedziaÅ‚ siÄ™, íż Kmicic obszedÅ‚ armie i wróciwszy na miejsce, z którego
ruszono go jak zwierza, zagarnął w Brańszczyku podążające za wojskiem wozy szwedzkie wraz
z łupami i kasą, wyciąwszy przy tym pięćdziesiąt piechoty konwoju.
Upływały czasem całe dnie, że Szwedzi widzieli jego Tatarów gołym okiem na krańcu
widnokręgu, a dosięgnąć ich nie mogli. Za to pan Andrzej co chwila coś urywał. Źołnierz
szwedzki nużył się, a polskie chorągwie, które trzymały się jeszcze przy Radziejowskim,