lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 822

Taurogi opustoszały jeszcze bardziej niż po wyjeździe księcia.
Anusia Borzobohata poczęła się nudzić i tym bardziej Sakowiczowi dokuczać. On zaś myślał,
czyby się do Prus nie przenieść, bo ośmielone odejściem wojsk partie jęły znowu przesuwać
się za Rosienie i zbliżać do Taurogów. Sami Billewicze zebrali do pięciuset koni z
obywatelstwa, drobnej szlachty i chÅ‚opów. Porazili oni znacznie puÅ‚kownika Bützowa, który
przeciw nim wyciągnął, i przepłukiwali bez miłosierdzia wszystkie wsie radziwiłłowskie.
Ludność garnęła się do nich chętnie, bo żaden ród, sami nawet Chlebowiczowie, nie
cieszyli się taką między pospólstwem czcią i powagą. Sakowiczowi żal było zostawiać
Taurogi na łaskę nieprzyjaciół, wiedział także, że w Prusach trudno m u będzie o
pieniądze, o posiłki, że tu rządzi, jak chce, tam władza jego zmaleć musi, jednakże
tracił coraz bardziej nadzieję, czy się potrafi utrzymać.
Pobity Bützow schroniÅ‚ siÄ™ pod jego opiekÄ™, a wieÅ›ci, które przywiózÅ‚ o potÄ™dze i
wzroście rebelii, skłoniły ostatecznie Sakowicza na stronę
pruskÄ….
Jako zaś człowiek stanowczy i lubiący prędko doprowadzić do skutku to, co zamierzył, w
dziesięć dni ukończył przygotowania, wydał rozkazy i miał ruszyć.
Nagle trafił na niespodziewany opór i to ze strony, z której najmniej go się spodziewał,
bo ze strony Anusi Borzobohatej.
Anusia nie myślała do Prus jechać. W Taurogach było jej dobrze. Postępy konfederackich
partyj nie przestraszały jej bynajmniej, i gdyby Billewicze uderzyli na same Taurogi,
jeszcze by była rada. Rozumowała sobie przy tym, że na obczyźnie, między Niemcami,
zostawałaby zupełnie na łasce Sakowicza, że łatwiej by tam mogło przyjść do jakowychś
zobowiązań, do których nie miała ochoty, więc postanowiła upierać się przy pozostaniu.
Oleńka, której wyznała swoje przyczyny, nie tylko potwierdziła ich słuszność, ale
najmocniej, ze łzami w oczach, poczęła ją błagać, aby oparła się wyjazdowi.
- Tu zbawienie może jeszcze przyjść, nie dziś, to jutro - mówiła - tam zginiemy obie.
Anusia zaÅ› jej na to:
- A widzisz! A małoś to mnie nałajała za to, że i pana starostę chciałam pogrążyć, choć
ja o niczym nie wiedziałam, jak księżnę Gryzeldę kocham, tylko to jakoś tak samo z siebie
przyszło. A teraz zważałli by on na mój opór, gdyby nie był pogrążon? A co?
- Prawda, Anusiu, prawda! - odrzekła Oleńka.
- Nie turbujże się, kwiatuszku najśliczniejszy! Nogą się z Taurogów nie ruszymy, jeszcze
Sakowiczowi dokuczÄ™ w dodatku okrutnie.
- Dajże Boże, byś co wskórała.
- Ja bym nie miała wskórać?... Wskóram, raz dlatego, że mu chodzi o mnie, a po wtóre, jak
mniemam, o moje majętności. Pogniewać mu się ze mną łatwo, a nawet szablą mnie zranić,
ale w takim razie wszystko by przepadło.
I pokazało się, że ma słuszność. Sakowicz przyszedł do niej wesół i pewien siebie, ona
zaś przywitała go z minką wielce pogardliwą.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional