niebezpieczeństw niewolę.
Przyszło z tego powodu do sporów między nią a Oleńką i miecznikiem; lecz i oni nawet
przyznać musieli, że odejście pana Sapiehy wielce ucieczkę utrudnia, jeżeli całkiem
niepodobną jej nie uczyni, tym bardziej że w kraju wrzało coraz bardziej i nikt z
mieszkańców jutra pewien być nie mógł. Zresztą, chociażby i nie przyznawali racyj
Anusinych, ucieczka bez jej pomocy, wobec czujności Sakowicza i innych oficerów, była
niemożliwą. Ketling jeden był im oddany, ale do żadnego układu przeciwnego służbie
wciągnąć się nie dawał, przy tym często bywał nieobecny, bo go Sakowicz jako
doświadczonego żołnierza i zdolnego oficera rad używał przeciwko zbrojnym kupom
konfederatów i grasantów, za czym często z Taurogów wysyłał.
A Anusi coraz było w nich lepiej.
Sakowicz oświadczył jej się w miesiąc po wyjeździe księcia, ale zwodnica dała mu chytrą
odpowiedź, że go nie zna, że różnie o nim mówią, że nie miała czasu jeszcze go polubić,
że bez pozwolenia księżnej Gryzeldy wychodzić za mąż nie może, a na koniec, że chce go na
rok próby wystawić. Starosta zżuł gniew, kazał dać tego dnia jednemu rajtarowi za błahe
przewinienie trzy tysiące rózg, po których pochowano biednego żołdaka, lecz musiał się na
Anusine kondycje zgodzić. Ona zaś zapowiedziała pankowi, że jeżeli będzie służył jeszcze
wierniej, pilniej i pokorniej, to za rok i tak dostanie tylko tyle, ile będzie jej łaska.
W ten sposób igrała z niedźwiedziem, lecz tak już zdążyła go opanować, że stłumił nawet
mruczenie, odrzekł jej tylko:
- Z wyjątkiem zdrady księcia, wszystkiego waćpanna ode mnie wymagaj, choćby tego, bym na
kolanach chodził...
Gdyby Anusia wiedziała, jak straszne Sakowiczowego zniecierpliwienia skutki spadają na
całą okolicę, może by go tak nie drażniła. Źołnierze i mieszczanie w Taurogach drżeli
przed nim, bo karał ciężko całkiem bez winy, nad wszelką miarę. Jeńcy konali w łańcuchach
z głodu lub przypiekani żelazem.
Nieraz zdawało się, że dziki starosta chce ochłodzić wzburzoną i spiekłą żarem miłości
duszę w krwi ludzkiej, bo zrywał się nagle i sam chodził na wyprawy. A zwycięstwo
chodziło najczęściej jego śladem. Wycinał w pień kupy rebelizantów; wziętym do niewoli
chłopom kazał dla przykładu ucinać prawe ręce i puszczał do domów wolno.
Groza jego imienia opasała też jakby murem Taurogi, znaczniejsze nawet oddziały patriotów
nie ośmielały się zapuszczać dalej jak pod Rosienie.
Cisza stała się wszędzie, a on z powsinogów niemieckich, z miejscowego chłopstwa formował
za pieniądze wyciśnięte z okolicznych mieszczan i szlachty coraz nowe pułki i rósł w
siły, ażeby ich swemu księciu w razie ciężkiej potrzeby dostarczyć.
Wierniejszego i straszniejszego sługi nie mógł Bogusław znaleźć.
W Anusię za to patrzył Sakowicz coraz tkliwiej swymi strasznymi bladoniebieskimi oczyma i
na lutni jej grywał.
Płynęło tedy życie w Taurogach dla Anusi wesoło i zabawnie, dla Oleńki ciężko i