A jak poprzednio dworackie pochlebstwo nie znało miary w wynoszeniu Bogusława jako wodza,
tak teraz wszystkie usta brzmiały nieustającą skargą przeciw niedołężnemu prowadzeniu
wojny; w resztkach żołnierzy trwało nieustające wzburzenie, które w ostatnich dniach
odwrotu sprowadziło zupełny bezład i doszło do tego stopnia, że książę osądził za rzecz
roztropniejszą pozostać nieco w tyle.
Obaj z Sakowiczem zatrzymali siÄ™ w Rosieniach. Hassling, dowiedziawszy siÄ™ o tym od
żołnierzy, poszedł natychmiast z nowiną do Oleńki.
- Główna rzecz -rzekła mu wysłuchawszy relacji - czy pan Sapieha i ów Babinicz ścigają
księcia i czy zamierzają wojnę przonieść w te strony?
- Z zeznań żołnierzy nic nie można wydobyć - odpowiedział oficer- bo przestrach przesadza
wszelkie niebezpieczeństwa, są więc tacy, którzy mówią, że pan Babinicz tuż. Z tego
jednak, iż książę z Sakowiczem pozostali, wnoszę, iż pościg nie może być szybki.
- Ale wszakże musi nastąpić? Wszakże trudno inaczej mniemać? Któż by po zwycięstwie nie
ścigał pobitego nieprzyjaciela?
- To się pokaże. 0 czym innym chciałem z panią pomówić. Książę wskutek choroby i
niepowodzeń musi być rozdrażniony, zatem jako desperat do gwałtownych uczynków skłonny...
Nie rozłączaj się, pani, teraz z ciotką i panną Borzobohatą; nie zgadzaj się na to, by
pana miecznika do Tylży wyprawiano, jako ostatnim razem przed wyprawą się stało.
Oleńka nie odrzekła nic; miecznika oczywiście nigdy do Tylży niewyprawiano, tylko, gdy po
uderzeniu go obuszkiem przez księcia chorzał dni kilka, Sakowicz, by ukryć przed ludźmi
książęcy uczynek, umyślnie rozpuścił wieść, że stary do Tylży wyjechał. Oleńka wolała o
tym przed Ketlingiem zamilczeć, bo dumnej dziewczynie wstyd było wyznawać, że ktoś
jednego z Billewiczów, jak psa, poterał.
- Dziękuję waćpanu za ostrzeżenie - rzekła po chwili milczenia.
- Uważałem za swój obowiązek...
Lecz jej serce wezbrało znów goryczą. Przecież przed niedawnym czasem od Ketlinga
zależało, by to nowe niebezpieczeństwo nie zawisło nad jej głową, przecież gdyby się był
zgodził na ucieczkę, byłaby już daleko, raz na zawsze od Bogusława wolna.
- Panie kawalerze -rzekła - szczęście prawdziwe dla mnie, że to ostrzeżenie nie tyczy
pańskiego honoru ani że książę nie wydał rozkazu, ażebyś pan mnie nie ostrzegał.
Ketling zrozumiał przymówkę i odrzekł mową, której się Oleńka po nim nie spodziewała:
- Co się służby mojej żołnierskiej tyczy i czego strzec mi honor nakazuje, to spełnię
albo życiem przypłacę. Innego wyboru nie mam i mieć nie chcę. Poza służbą wolno mi
niegodziwościom zapobiegać. Więc jako prywatny człowiek zostawiam pani tę krócicę i
mówię: broń się, bo niebezpieczeństwo bliskie, w razie potrzeby - zabij! Wówczas moja
przysięga będzie rozwiązana i z ratunkiem ci pospieszę.
To rzekłszy skłonił się i zwrócił ku drzwiom, lecz Oleńka zatrzymała go.
- Panie kawalerze, uwolnij się od tej służby, broń dobrej sprawy, broń skrzywdzonych, boś
tego godzien, boÅ› zacny, bo szkoda ciÄ™ dla zdrajcy...