- Mam. Hojny byłem w imieniu waszej książęcej mości. Birże pannie oprawą zapisałem...
Będzie miecznik wył jak pies, gdy mu się to potem odbierze.
- Posiedzi w lochu, to siÄ™ uspokoi.
- Nie trzeba i tego. Jak ślub pokaże się nieważny, to i wszystko nieważne. A nie mówiłem
waszej książęcej mości, że się zgodzą?
- Nie czynił najmniejszych trudności... Ciekawym, co ona powie... Jakoś go nie widać!
- Padli sobie w ramiona i z rozczulenia płaczą, a błogosławią waszą książęcą mość, a nad
dobrociÄ… i urodÄ… siÄ™ unoszÄ….
- Nie wiem, czyli nad urodą, bo jakoś mizernie wyglądam. Ciąglem niezdrów i boję się,
żeby ona wczorajsza zdrętwiałość znów nie przyszła.
- Ej, byleś wasza książęca mość ciepła zażywał...
Książę już stał przed zwierciadłem.
- Oczy mam podsiniałe i kiep Fouret brwi mi dziś krzywo uczernił. Patrz, czy nie krzywo?
Każę mu palce wkręcić w kurek od muszkietu, a małpę zrobię moim kamerdynerem. Co to jest,
że miecznika nie ma?... Chciałbym już do panny! Przecie pocałować się przed ślubem
pozwoli... pocałować... posmakować!... Jak prędko się dziś ściemnia... Na Plaskę, jeśliby
się wzdragał, trzeba obcążki do ognia wsadzić...
- Plaska nie będzie się wzdragał, to szelma spod ciemnej gwiazdy!
- I ślub da po szelmowsku.
- Szelma szelmę po szelmowsku ożeni.
Książę wpadł w dobry humor.
- Gdzie rajfur drużbą, nie może być innego ślubu.
Na chwilę umilkli i poczęli się śmiać obaj, ale rzechotanie ich dziwnie złowrogo
rozlegało się po ciemnej izbie. Noc zapadała coraz głębsza.
Książę począł chodzić po pokoju, stukając głośno czekanikiem, którym podpierał się
silnie, bo od ostatniego odrętwienia nogi mu jeszcze niezbyt służyły.
Wtem pachołkowie wnieśli kandelabry ze świecami i wyszli, lecz pęd powietrza pochylił
płomienie świec tak, iż długo nie mogły się palić prosto, topiac tymczasem obficie wosk.
- Patrz, jak się świece palą - rzekł książę. - Cóż stąd wróżysz?
- Źe jedna cnota stopi się dziś jak wosk.
- Dziw, jak długo trwa to chybotanie.
- Może dusza starego Billewicza przelatuje nad płomieniami.
- Głupiś! -rzekł porywczo książę Bogusław - ogromnieś głupi! A wybrał też sobie porę do
mówienia o duchach!
Nastała chwila milczenia.
- W Anglii powiadają - ozwał się książę - że jak duch jakowy jest w izbie, to każda
świeca będzie ci się palić błękitno, a te, patrz! płoną żółto, jak zwykle.
- Furda!... - rzekł Sakowicz. - W Moskwie są ludzie...
- Cicho no!... -przerwał Bogusław. - Miecznik nadchodzi... Nie! To wiatr porusza