- Cyceron by tego ozdobniej nie umiał wyrazić! - odrzekł Bogusław.
- Bo przy szczęściu i wymowa się znajdzie. Lecz skoro wasza książęca mość tak wdzięcznie
wszystkiego, co prawię, słuchać raczysz, tedy już do ostatka będę szczery.
- Bądź szczery, panie mieczniku...
- Bo choć to dziewka młoda, ale hic mulier i przy męskim zgoła umyśle, dziw, jak
charakterna. Tam, gdzie niejeden by doświadczony człek się zawahał, ona ani się namyśli.
Co złe, to na lewo, co dobre, na prawo... a sama też na prawo. Słodkie to niby, a jak raz
sobie drogę obierze, chociażby armaty, na nic! bo już nie zboczy. W dziada i we mnie się
wdała, ojciec był żołnierz zawołany, ale człek miękki... matka zasię, Wojniłłowiczówna de
domo, cioteczna siostra Kulwiecówny, także była charakterna.
- Rad to słyszę, mości mieczniku!
- Owóż nie uwierzysz, mości książę, jakie to licho na Szwedów, ba! Na wszystkich
nieprzyjaciół Rzeczypospolitej zawzięte. Gdyby kogoś o zdradę, choćby najmniejszą,
posądzała, już by abominację nieprzezwyciężoną do niego czuła, choćby to anioł był, nie
człowiek... Wasza książęca mość! wybacz staremu, który ojcem twoim mógłby z wieku, jeśli
nie z godności być: porzuć Szweda... Toż to gorszy Tatara ojczyzny ciemięzca! Rusz
przeciw takim synom swoje wojska, a nie tylko ja, aIe i ona pociÄ…gnie z tobÄ… w pole!
Wybaczaj, wasza książęca mość, wybaczaj!... Ot! powiedziałem, com myślał!
Bogusław przemógł się po chwili milczenia i tak mówić począł:
- Panie mieczniku dobrodzieju ! Godziło się wam wczoraj jeszcze przypuszczać, ale dziś
już się nie godzi, że wam chcę jeno piaskiem w oczy rzucić, mówiąc, iż po stronie króla i
ojczyzny stoję. Owóż pod przysięgą, jako krewnemu, powtarzam, że com o pokoju i o jego
kondycjach rzekł, to była szczera prawda. Wolałbym i ja ruszyć w pole, bo mnie do tego
natura ciągnie, ale żem widział, iż nie w tym ratunek, z czystej miłości musiałem się
innego sposobu chwycić... I to mogę rzec, iżem niesłychanej rzeczy dokazał, bo żeby po
straconej wojnie taki pokój zawrzeć, aby zwycięska potęga szła jeszcze na służbę
zwyciężonej, tego by się sam najchytrzejszy z ludzi Mazarin nie powstydził... Nie panna
Aleksandra jedna, ale i ja na równi z nią odium do nieprzyjaciół czuję. Co jednak czynić?
jako tę ojczyznę ratować? nec Hercules contra plures! Więc pomyślałem sobie tak: ?Miast
zginąć, co byłoby i łatwiej, i pocieszniej, trzeba ją ratować." A iżem się w sprawach
tego rodzaju u wielkich statystów ćwiczył, żem to elektora krewny i u Szwedów, za
przyczyną brata Janusza, dobrze widziany, wnet począłem rokowania, a jaki był ich cursus
i dla Rzeczypospolitej pożytek, to już waszmość wiesz: koniec wojny, uwolnienie spod
opresji katolickiej waszej wiary, kościołów, duchowieństwa, stanu szlacheckiego,
pospólstwa, pomoc szwedzka na wojnę moskiewską i kozacką, a bogdaj rozszerzenie
granic...Za to zaś wszystko to jedno ustępstwo, że Carolus po Kazimierzu królem ma
zostać. Kto więcej w tych czasach dla ojczyzny uczynił, niech mi stanie do oczu!
- Prawda jest... ślepy by zobaczył... jeno stanowi szlacheckiemu okrutnie markotno
będzie, że wolna elekcja ustanie.