- Bóg widzi, że byłem wolność odzyskał, pragnę zgody.
- Wolność waćpan dobrodziej odzyszczesz, nie wiem tylko, czy korzystać z niej zechcesz i
czy ci pilno będzie opuścić moje progi. Rad bym, żebyś mój dom i całe Taurogi za swoje
uważał, ale teraz słuchaj. Czy wiesz waszmość, mój drobrodzieju, dlaczegom się
sprzeciwiał wyjazdowi panny Billewiczówny? Oto dlatego, żem odgadł, iż uciec po prostu
chcecie, a ja takem się w synowicy waszmościnej rozkochał, iż byle ją widzieć, Hellespont
bym co dzień przepływać gotów jako ów Leander dla Hery...
Miecznik poczerwieniał na nowo w jednej chwili.
-- Mnie to wasza książęca mość śmiesz mówić?...
- Właśnie waszmości, mój szczególniejszy dobrodzieju.
- Mości książę! Szukaj fortuny u dworek, a szlacheckiej dziewki nie tykaj, boć zasię!
Możesz ją więzić, możesz do sklepu zamknąć, ale ci jej pohańbić nie wolno !
- Pohańbić nie wolno - odrzekł książę - ale wolno pokłonić się staremu Billewiczowi i
rzec mu: Słuchajcie, ojcze! dajcie mi swoją synowicę za żonę, bo mi żyć bez niej nijak.
Miecznik tak zdumiał, że słowa przemówić nie mógł, przez czas jakiś tylko wąsami ruszał,
a oczy wyszły mu na wierzch; potem jął je sobie pięściami przecierać i spoglądać to na
księcia, to wokoło po komnacie, wreszcie rzekł:
-- We śnieli czy na jawie?
- Nie śpisz, dobrodzieju, nie śpisz, a żebyś się jeszcze lepiej przekonał, toć powtórzę
cum omnibus titulis: Ja, Bogusław książę Radziwiłł, koniuszy Wielkiego Księstwa
Litewskiego, proszę ciebie, Tomasza Billewicza, miecznika rosieńskiego, o rękę synowicy
twej, panny Å‚owczanki Aleksandry.
- Jakże to? Dla Boga ! czyś wasza książęca mość rozważył?
- Ja rozważyłem, teraz ty rozważ, dobrodzieju, czyli kawaler godzien
panny...
- Bo ze zdziwienia dech mi zaparło...
- Poznaj, czylim miał jakowe niecnotliwe intencje...
- I wasza książęca mość nie zważałbyś na stan nasz chudopacholski?
- Tacyż to Billewicze tani, także to klejnot wasz szlachecki i starożytność rodu cenisz?
Zali to Billewicz mówi?
- Mości książę, wiem, że początków rodu naszego w Rzymie starożytnym szukać należy, ale...
- Ale - przerwał książę - hetmanów ni kanclerzy nie macie. Nic to! elektorami wszakże
jesteście, jako mój wuj brandenburski. Skoro w naszej Rzeczypospolitej szlachcic królem
obran być może, to nie masz za wysokich progów na jego nogi. Ja, mój mieczniku, a da Bóg,
mój stryjaszku, rodzę się z księżniczki brandenburskiej, ojciec mój z Ostrogskiej, ale
dziad, wielkiej pamięci Krzysztof Pierwszy, ten, którego Piorunem zwali, hetman wielki,
kanclerz i wojewoda wileński, żonaty był primo votoz Sobkówną; a dlatego mitra mu z głowy
nie spadła, bo Sobkówna była szlachcianka, tak zacnie urodzona jak i inne. Za to gdy
nieboszczyk rodzic z elektorówną się żenił, to wydziwiano, że na godność nie pamięta,