kup zbrojnych i w głębi niezbrodzonych lasów. Nieobecność księcia Bogusława utwierdzała
ich w tej nadziei.
Tymczasem pan Tomasz zajÄ…Å‚ siÄ™ bardzo czynnie przygotowaniami. Pacholik z listami
wyjechał na drugi dzień. Trzeciego rozmawiał pan miecznik obszernie z Patersonem o swoich
zakopanych pieniądzach, których, jak mówił, było nad sto tysięcy, i o potrzebie
przewiezienia ich do bezpiecznych Taurogów. Paterson uwierzył z łatwością, albowiem
szlachcic i uchodził za bardzo bogatego, i był nim w istocie.
- Niech je przywożą jak najprędzej - rzekł Szkot - jeśli potrzeba, to
i żołnierzy jeszcze dodam.
- Im mniej ludzi będzie wiedziało, co wiozę, tym lepiej. Czeladź moja wierna, a solówki
każę im pieńką przykryć, którą często z naszych stron do Prus wożą, albo też klepkami, na
które nikt się nie ułakomi.
- Lepiej klepką -rzekł Paterson - bo przez konopie szablą albo dzidą można namacać, że
coś innego na dnie wozu leży. A pieniądze najlepiej wasza mość księciu panu na skrypt
oddaj. Wiem też, że potrzebuje pieniędzy, bo intraty źle dochodzą.
- Chciałbym się księciu tak przysłużyć, aby niczego nie potrzebował-odparł szlachcic.
Na tym skończyła się rozmowa i wszystko zdawało się składać jak najpomyślniej, gdyż zaraz
potem ruszyła czeladź, a miecznik z Oleńką mieli wyjechać nazajutrz.
Tymczasem wieczorem wrócił najniespodzianiej Bogusław na czele dwóch regimentów rajtarii
pruskiej Sprawy jego nie musiały iść zbyt pomyślnie, bo wrócił zły i zgryziony.
Tego jeszcze dnia zwołał radę wojenną, którą składali pełnomocnik elektorski hr.
Sejdewitz, Paterson, Sakowicz i pułkownik rajtarski Kyritz. Obradowali do godziny
trzeciej w nocy, a celem obrad była wyprawa na Podlasie przeciw panu Sapieże.
- Elektor i król szwedzki zasilili mnie w miarę wojskiem - mówił książę.
- Jedno z dwojga: albo SapiehÄ™ zastaniem jeszcze na Podlasiu i w takim razie musimy go
zetrzeć; albo nie: wówczas Podlasie zajmiem bez oporu. Do wszystkiego jednak trzeba
pieniędzy, a tych ni elektor, ni jego szwedzki majestat mi nie dali, bo sami nie mają.
- U kogoż pieniędzy szukać, jeżeli nie u waszej książęcej mości - odrzekł hr. Sejdewitz.
- W całym świecie mówią o nieprzebranych radziwiłłowskich skarbach.
Na to Bogusław:
- Panie Sejdewitz, gdyby mnie dochodziło wszystko, co mi z dziedzicznych dóbr należy,
pewnie bym miał więcej grosza niż pięciu waszych niemieckich książąt w kupę wziętych. Ale
w kraju wojna, intraty nie dochodzą lub też przez rebelizantów bywają przejmowane. Można
by gotowizny dostać na skrypty od miast pruskich, wszelako waść najlepiej wiesz, co się w
nich dzieje, i że chyba dla jednego Jana Kazimierza rozwiązałyby worki.
- A Królewiec?
- Co można było wziąść, tom wziął, ale tego mało.
- Za szczęście sobie poczytuję, że się będę mógł waszej książęcej wysokości dobrą radą
przysłużyć - rzekł Paterson.