lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 755

Ducha, a Mazury i Wielkopolanie od Krakowskiego Przedmieścia i Wisły.
Tym zaś ostatnim wypadła najcięższa robota, wszystkie bowiem pałace i domy wzdłuż
Krakowskiego Przedmieścia zmienione były na twierdze. Lecz dnia tego ogarnęła Mazurów
taka zaciekłość bojowa, że zapędowi ich nic się oprzeć nie mogło. Brali więc szturmem dom
po domu, pałac po pałacu, bili się w oknach, we drzwiach, na schodach; wycinali w pień
załogi. Po zdobyciu jednego domostwa, nim krew przyschła im na rękach i twarzach, już
rzucali się na drugie i znów rozpalała się ręczna bitwa, i znów biegli dalej. Towarzystwo
szło na wyścigi z pospolitym ruszeniem, pospolite ruszenie z piechotą. Kazano im, by idąc
do szturmu nieśli przed sobą snopy niedojrzałego jeszcze zboża, które miały ich od kul
zasłaniać, lecz oni w zapale i uniesieniu bojowym porzucali wszystkie zasłony, biegnąc z
gołą piersią. Wśród krwawej bitwy wzięto kaplicę carów Szujskich i wspaniały pałac
Koniecpolskich. Wygnieciono Szwedów co do jednego w pomniejszych budowlach, w magnackich
stajniach, w ogrodach schodzących ku Wiśle. Bliżej pałacu Kazanowskich piechota próbowała
postawić czoło w ulicy i posiłkowana z murów pałacu, z kościoła i dzwonnicy
bernardyńskiej, zmienionych na potężną twierdzę, przyjęła rzęsistym ogniem napastników.
Lecz grad kul nie wstrzymał ich ani na chwilę i szlachta z okrzykiem : ?Górą Mazury!",
rzuciła się z szablami w środek czworoboku; za nimi wpadła piechota łanowa, czeladź
zbrojna w drągi, oskardy, siekiery. Czworobok rozbito w mgnieniu oka i poczęto ciąć. Swoi
i nieprzyjaciele zmieszali się tak, że utworzyli jeden kłąb olbrzymi, który między
pałacem Kazanowskich, domem Radziejowskiego a Bramą Krakowską wił się, targał i przewalał
we krwi własnej.
Lecz coraz nowe zastępy krwią dyszących wojowników napływały, niby spieniona rzeka, od
strony Krakowskiego. Wycięto wreszcie w pień piechotę i rozpoczął się ów sławny szturm do
pałacu Kazanowskich i jednocześnie do Bernardynów, który w znacznej części o losach bitwy
rozstrzygnął. Pan Zagłoba wziął w nim udział, mylił się bowiem dnia wczorajszego sądząc,
że król wzywa go do swej osoby jedynie dla asystencji. Przeciwnie bowiem: powierzono mu,
jako wsławionemu i doświadczonemu wojownikowi, komendę nad czeladzią, która na ochotnika
razem z kwartą i pospolitakami z tej strony miała do szturmu ruszyć. Chciał był wprawdzie
pan Zagłoba iść z nią w odwodzie i kontentować się zajmowaniem zdobytych już poprzednio
pałaców, lecz gdy zaraz na początku wszyscy, idąc na prześcigi, pomieszali się ze sobą
zupełnie, porwał i jego prąd ludzki. On zaś poszedł, bo jakkolwiek wielka wziął od natury
w udziale przezorność i wolał, gdzie było można, żywota na szwank nie wystawiać, tak się
już mimo woli od tylu lat wezwyczaił do bitew, w tylu okropnych był rzeziach, że gdy
konieczność wypadła, stawał z innymi, a nawet lepiej od innych, bo z desperacją i
wściekłością w mężnym sercu.
Tak i obecnie znalazł się pod bramą pałacu Kazanowskich, a raczej w piekle, które pod ową
bramą wrzało straszliwie, zatem wśród wiru, gorąca, tłoku, gradu kul, ognia, dymu, jęków
ludzkich i krzyków. Tysiące siekier, oskardów, ratyszcz waliło w bramę; tysiące ramion
męskich parło i targało ją wściekle; jedni padali jakoby piorunami rażeni, drudzy pchali
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional