lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 735

chorągiew idącą na odgłos alarmu i wystrzałów, bo była zawsze w gotowości. Wiódł ją teraz
Roch Kowalski, który również, jak pan Kotwicz, na uczcie nie był, ale z tego powodu, że
go na nią nie zaproszono. Wołodyjowski kazał co duchu zapalić parę szop, by pole
oświetlić, i pomknął ku bitwie. Po drodze przyłączył się doń Kmicic ze swymi strasznymi
wolentarzami i tą połową Tatarów, która na podjazd nie poszła. Obaj przybyli w samą porę,
aby Kotwicza i Oskierkę od zupełnej klęski uratować. Tymczasem szopy rozpaliły się już
tak dobrze, że widno było jak w dzień. Przy tym blasku uderzyli laudańscy z pomocą
Kmicica na pułk piechurów i wytrzymawszy ogień, wzięli ich na szable. Skoczyła swoim w
pomoc rajtaria szwedzka i zwarła się z laudańskimi potężnie. Przez jakiś czas przepierali
się, zupełnie jak zapaśnicy, którzy, chwyciwszy się za bary, dobywają ostatnich sił i
coraz to ten tego, to tamten owego przechyli; lecz tak gęsty trup jął lecieć u Szwedów,
że wreszcie poczęli się mieszać. Kmicic rzucał się okropnie w gęstwie ze swymi
zabijakami, pan Wołodyjowski pustkę, jako zwykle, przed sobą szerzył; obok niego
pracowali krwawo dwaj olbrzymi Skrzetuscy i Charłamp, i Roch Kowalski; laudańscy siekli
na wyścigi z Kmicicowymi zabijakami, jedni pokrzykując przeraźliwie, inni, jako na
przykład Butrymowie, waląc kupą a w milczeniu.
Przełamanym Szwedom znów skoczyły na ratunek nowe pułki, a Wołodyjowskiego i Kmicica
wsparł Wańkowicz, który blisko nich kwaterami stojąc, wkrótce po nich był gotów. Wreszcie
przyprowadził pan hetman wszystko wojsko do sprawy i począł porządnie następować. Sroga
bitwa zawrzała na całej linii od Mokotowa aż ku Wiśle.
Wtem Akbah-Ułan, który jeździł z podjazdem, pojawił się na spienionym koniu przed
hetmanem.
- Effendi ! -krzyknął - czambuł jazdy idzie od Babic ku miastu i wozy wiodą, chcą się za
mury dostać!
Sapieha zrozumiał w jednej chwili, co znaczyła owa wycieczka w stronę Mokotowa. Oto
nieprzyjaciel chciał odciągnąć wojska stojące na trakcie błońskim, aby owa posiłkowa
jazda i wozy z żywnością mogły się dostać w obręb murów.
- Ruszaj do Wołodyjowskiego! - krzyknął na Akbah-Ułana - niech laudańska, Kmicic i
Wańkowicz przebiegną im drogę, zaraz im pomoc wyślę !
Akbah-Ułan wspiął konia, za nim poleciał drugi i trzeci ordynans. Wszyscy dopadli
Wołodyjowskiego i powtórzyli mu rozkaz hetmański.
Wołodyjowski zwrócił natychmiast chorągwie, Kmicic Tatarami dognał go idąc na przełaj i
pomknęli razem, a Wańkowicz za nimi.
Lecz przybyli za późno. Blisko dwieście wozów wjeżdżało już w bramę, idący zaś za nimi
świetny oddział ciężkiej jazdy był już prawie cały w promieniu fortecznym. Tylko tylna
straż złożona z około stu ludzi nie nadążyła jeszcze pod osłonę dział. Ale i ci szli
całym pędem. Oficer jadący z tyłu przynaglał ich jeszcze krzykiem.
Kmicic, ujrzawszy ich przy blasku płonących szop, wydał krzyk przeraźliwy i straszny, że
aż konie spłoszyły się obok; poznał Bogusławową rajtarię, tę samą, która przejechała po
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional