lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 734

humorze, na wszystko sobie pozwalał, Sapieha zaś taką miał do niego słabość, iż nie tylko
się nie gniewał, ale za boki się brał powołując przy tym na świadków obecnych, co to go
od tego szlachcica spotyka.
Rozpoczęła się tedy uczta gwarna, wesoła. Sam pan Sapieha przepijał raz po raz do gości,
to wznosił toasty na cześć króla, hetmanów, wojsk obojga narodów, pana Czarnieckiego i
całej Rzeczypospolitej. Ochota rosła, a z nią gwar i szum. Od toastów przyszło do pieśni.
Izba zapełniła się oparem ze łbów i wyziewami miodów i win. Zza okien nie mniejszy
dochodził hałas, a nawet szczękanie żelaza. To czeladź poczęła się bić szablami. Wypadło
na dwór kilku szlachty, by ład przywrócić, lecz większe tylko uczyniło się zamieszanie.
Nagle krzyk powstał tak wielki, że aż ucztujący w izbie umilkli.
- Co to jest? -spytał któryś z pułkowników. - Pachołkowie nie mogą takiego wrzasku czynić!
- Cicho no, mości panowie! - rzekł nasłuchując zaniepokojony hetman.
- To nie zwykłe okrzyki!
Nagle wszystkie okna zadrżały od huku dział i muszkietowej palby.
- Wycieczka! -krzyknął Wołodyjowski - nieprzyjaciel następuje!
- Do koni ! do szabel !
Wszyscy zerwali się na równe nogi. Ciżba stała się przy drzwiach, następnie tłum oficerów
wypadł na majdan nawołując na pachołków, by im podawali konie.
Lecz w zamęcie niełatwo było każdemu do swego trafić, tymczasem zza majdanu głosy trwożne
poczęły wołać w ciemności:
- Nieprzyjaciel nastąpił! Pan Kotwicz w ogniu!
Ruszyli tedy wszyscy, co tchu w koniach, do swych chorągwi skacząc przez płoty i łamiąc
karki w ciemności. A tam już larum poczęło się w całym obozie. Nie wszystkie chorągwie
miały konie pod ręką i te najpierwsze wszczęły zamieszanie. Tłumy żołnierstwa pieszego i
konnego tłoczyły się na siebie wzajem, nie mogąc przyjść do sprawy, nie wiedząc, kto
swój, kto nieprzyjaciel, krzycząc i hałasując wśród nocy ciemnej. Niektórzy poczęli już
wołać, że to król szwedzki z całą armią następuje.
Tymczasem wycieczka szwedzka uderzyła istotnie z gwałtownym zapędem na Kotwiczowych
ludzi. Na szczęście, sam, chorym nieco będąc, nie był na uczcie i dlatego mógł dać jaki
taki odpór na razie, jednak niedługotrwały, bo napadnięto go przeważną liczbą i
zasypywano ogniem muszkietowym, więc cofać się musiał.
Pierwszy Oskierko przybył mu w pomoc ze spieszoną dragonią. Na strzały poczęto odpowiadać
strzałami. Lecz i dragonia Oskierkowa długo również nie mogła wytrzymać naporu i w mig,
usławszy pole trupami, poczęła ściągać się z pola w tył coraz pospieszniej. Dwa razy
próbował Oskierko stanąć w sprawie i po dwakroć rozbito go tak, iż żołnierze jego kupkam
i jeno mogli się odstrzeliwać. Wreszcie rozsypali się zupełnie, a Szwedzi parli jak
niepowstrzymany potok ku hetmańskiej kwaterze. Coraz nowe pułki wychodziły z miasta w
pole; z piechurami szła jazda, wytaczano nawet działa polowe. Zanosiło się na walną bitwę
i zdawało się, że nieprzyjaciel jej pragnie.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional