- Teraz pod Sandomierz! pod Sandomierz, jako najprędzej! Umie już wojsko rzeki
przepływać; nie zastraszy nas San ni Wisła!
Marszałek nie odrzekł ani słowa, natomiast jadący nieco opodal, w szwedzkim przebraniu,
pan Zagłoba, pozwolił sobie w głos przemówić:
- Jedźcie, gdzie chcecie, ale beze mnie, bom ja nie kurek na kościele, który się kręci
dniem i nocą, jeść i spać nie potrzebując.
Pan Czarniecki tak był wesół, że nie tylko się nie rozgniewał, ale odrzekł żartując:
- Waść do dzwonnicy niż do kurka podobniejszy, zwłaszcza że jako widzę, wróble masz w
kopule. Wszelako quod attinet jadła i spoczynku, to się wszystkim przynależy.
Na to Zagłoba, ale już półgłosem :
- Kto ma dzioby na gębie, ten ma wróble na myśli!
tom III
Rozdział X
Po owym zwycięstwie pozwolił na koniec Czarniecki odetchnąć wojsku i konie strudzone
odpaść, po czym znów wielkimi pochodami miał wracać pod Sandomierz, aby do upadłego króla
szwedzkiego gnębić.
Tymczasem pewnego wieczora przybył do obozu pan Charłamp z wieściami od Sapiehy.
Czarniecki wyjechał był pod ową porę do Czerska na lustrację pospolitego ruszenia
rawskiego, które się pod owym miastem właśnie zbierało, więc Charłamp, nie zastawszy
wodza, udał się wprost do Wołodyjowskiego, aby u niego po długiej drodze wypocząć.
Przyjaciele witali go wielce radośnie, lecz on zaraz na wstępie posępną im twarz ukazał i
rzekł:
- O waszej wiktorii już słyszałem. Tu nam się uśmiechnęła fortuna, a pod Sandomierzem nas
przycisnęła. Nie masz już Carolusa w saku, bo się wydobył, a do tego z wielką wojska
litewskiego konfuzjÄ….
- Być li to może? -zakrzyknął chwytając się za głowę pan Wołodyjowski.
Obaj Skrzetuscy i Zagłoba stanęli jak wryci.
- Jakże to było? Powiadaj waćpan, na żywy Bóg, bo we własnej skórze nie usiedzim!
- Już mi i tchu nie staje - odpowiedział pan Charłamp - jechałem dzień i noc, strudziłem
siÄ™ okrutnie. Nadjedzie pan Czarniecki, to wszystko ab ovo opowiem. Dajcie mi teraz
trochę odsapnąć.
- Więc ot i Carolus wyszedł z saku. Przewidywałem, że na to przyjdzie. Jakże to?
zapomnieliście, iżem to prorokował? Niech Kowalski przyświadczy.
- Wuj prorokował! -rzekł Roch.
- I gdzie Carolus poszedł? - spytał Charłampa Wołodyjowski.
- Piechota popłynęła szmagami, a on z jazdą poszedł po Przywiślu ku Warszawie.
- Bitwa była?
- I była, i nie była. Krótko mówiąc, dajcie mi spokój, bo nie mogę gadać!
- Jedno jeno jeszcze powiedz. Zali całkiem pan Sapieha rozbit?