Czarniecki, żebym owego jeńca wypuścił, dwóch mi za to w zamian znacznych oficerów
ofiarując. Nie lekceważę tak moich żołnierzy, jako myślicie, i zbyt tanio ich okupywać
nie chcę, byłoby to przeciw mojej i ich ambicji. Natomiast, ponieważ niczego panu
Czarnieckiemu odmówić nie zdołam, przeto mu podarunek z tego kawalera zrobię.
- Miłościwy panie! - odrzekł na to Zagłoba - nie kontempt oficerom szwedzkim, ale
kompasję dla mnie chciał pan Czarniecki okazać, bo to jest mój siostrzan, ja zaś jestem,
do usług waszej królewskiej mości, pana Czarnieckiego konsyliarzem.
- Po prawdzie -rzekł śmiejąc się król - nie powinien bym tego jeńca puszczać, bo przeciw
mnie ślubował, chyba że się za ono beneficjum ślubu swego wyrzecze.
Tu zwrócił się do stojącego przed gankiem Rocha i kiwnął ręką.
- A pójdź no tu bliżej, osiłku !
Roch przybliżył się o parę kroków i stanął wyprostowany.
- Sadowski - rzekł król - spytaj się go, czy mnie zaniecha, jeśli go puszczę?
Sadowski powtórzył królewskie pytanie.
- Nie może być! -zawołał Roch.
Król zrozumiał bez tłumacza i począł w ręce klaskać i oczyma mrugać.
- A co! a co! Jakże takiego wypuszczać? Dwunastu rajtarom karku nadkręcił, a mnie
trzynastemu obiecuje! Dobrze! dobrze! Udał mi się kawaler! Czy i on jest pana
Czarnieckiego konsyliarzem? W takim razie jeszcze prędzej go wypuszczę.
- Stul gębę, chłopie! - mruknął Zagłoba.
- Dość krotochwil - rzekł nagle Karol Gustaw. - Bierzcie go i miejcie jeden więcej dowód
mojej klemencji. Przebaczyć mogę jako pan tego królestwa, gdy taka moja wola i łaska, ale
w układy wchodzić z buntownika- mi nie chcę.
Tu brwi królewskie zmarszczyły się i uśmiech nagle znikł mu z oblicza.
- Kto bowiem przeciw mnie rękę podnosi, ten jest buntownikiem, gdyż jam tu prawym panem.
Z miłosierdzia jeno nad wami nie karałem dotąd, jak należy, czekałem upamiętania,
przyjdzie wszelako czas, że miłosierdzie się wyczerpie i pora kary nastanie. Przez waszą
to swawolę i niestałość kraj ogniem płonie, przez wasze to wiarołomstwo krew się leje.
Lecz mówię wam : upływają dnie ostatnie... nie chcecie słuchać napomnień, nie chcecie
słuchać praw, to posłuchacie miecza a szubienicy!
I błyskawice poczęły migotać w Karolowych oczach; Zagłoba popatrzył nań przez chwilę ze
zdumieniem, nie mogąc zrozumieć, skąd się wzięła ta nagła burza po pogodzie, wreszcie i w
nim poczęło się serce podnosić, więc skłonił się i rzekł tylko:
- Dziękujem waszej królewskiej mości.
Po czym odszedł, a za nim Kmicic, Wołodyjowski i Roch Kowalski.
- Łaskawy, łaskawy! - mówił Zagłoba - a ani się spostrzeżesz, kiedy ci ryknie w ucho jak
niedźwiedź. Dobry koniec poselstwa! Inni kielichem na wsiadanego częstują, a on
szubienicą! Niechże psów wieszają, nie szlachtę! Boże! Boże! jak my ciężko grzeszyli
przeciw naszemu panu, który ojcem był, ojcem jest i ojcem będzie, bo jagiellońskie w nim