- Tacy starzy praktycy jak ja nie potrzebują rachować, jeno okiem rzucą. Jest ich
dziesięć tysięcy jazdy i ośm piechoty z artylerią. Jeślim się o jednego gemajna albo o
jedego konia omylił, gotówem całą fortunę za omyłkę zapłacić.
- Zali tak można wymiarkować?
- Dziesięć tysięcy jazdy i ośm piechoty, żebym tak zdrów był! W Bogu nadzieja, że w
znacznie szczuplejszej liczbie odejdÄ…, niech tylko jednÄ… wycieczkÄ™ poprowadzÄ™.
- Słyszysz waszmość, arię grają!
Rzeczywiście, trębacze z doboszami wystąpili przed pułki i zagrzmiała bojowa muzyka. Przy
jej odgłosie nadchodziły bliżej dalsze pułki i otaczały z dala miasto. Na koniec od
zbitych tłumów oderwało się kilkunastu jeźdźców. Wpół drogi pozasadzali białe chusty na
miecze i poczęli nimi powiewać.
- Poselstwo - rzekł Zagłoba. - Widziałem, jak do Birżów, złodzieje, przyjechali z taką
samą fantazją, i wiadomo, co z tego wypadło.
- Zamość nie Birże, a ja nie wojewoda wileński ! - odparł pan starosta.
Tymczasem tamci zbliżyli się do bramy. Po krótkiej chwili przyskoczył do pana starosty
oficer służbowy z oznajmieniem, iż pan Jan Sapieha pragnie w imieniu króla szwedzkiego
widzieć się z nim i rozmówić.
A pan starosta począł się zaraz w boki brać, z nogi na nogę przestępywać, a sapać, a
wargi odymać, wreszcie odrzekł z okrutną fantazją:
- Powiedz panu Sapieże, że Zamoyski ze zdrajcami nie gada. Chce król szwedzki ze mną
gadać, niech mi Szweda rodowitego przyśle, nie Polaka, bo Polacy, którzy Szwedowi służą,
niech do psów moich poselstwa odprawują, gdyż po równi nimi gardzę!
- Jak mi Bóg miły, to respons! - zawołał z niekłamanym zapałem Zagłoba.
- A niech ich tam diabli wezmą! - zawołał podniesiony własnymi słowy i pochwałą starosta
- co? będę z nimi robił ceremonie czy co?
- Pozwól, wasza dostojność, niech mu sam ten respons odniosę! - rzekł Zagłoba.
I nie czekając dłużej, skoczył z oficerem służbowym, wyszedł naprzeciw pana Jana i
widocznie, że nie tylko słowa starościńskie powtórzył, ale musiał od siebie coś wielce
szpetnego dodać, bo pan Sapieha zawrócił tak z miejsca, jakby mu przed koniem piorun
trzasł, i nacisnąwszy czapkę na uszy odjechał.
Z murów zaś i z chorągwi tej jazdy, która przed bramą stała, poczęto huczeć za
odjeżdżającymi:
- A do budy, zdrajcy, przedawczykowie! żydowscy słudzy! Huź! huź!...
Sapieha stanął przed królem blady z zaciśniętymi wargami. A i król też był zmieszany, bo
Zamość omylił jego nadzieję... Co najwięcej, mimo tego, co mu poprzednio mówiono,
spodziewał się znaleźć gród takiej odpornej siły, jak Kraków, Poznań i inne miasta,
których tyle już zdobył. Tymczasem znalazł twierdzę potężną, przypominającą duńskie i
niderlandzkie, o której bez dział ciężkiego kalibru nie mógł nawet pomyśleć.
- Co tam? - spytał ujrzawszy Sapiehę.