Carolusa pierwszym postanowieniem zmartwił, tyle byś go drugim ucieszył.
- Dajże parol, że do mnie po wojnie przyjedziesz, co?
- Daję...
Długo jeszcze ucztowano, po czym sen począł morzyć rycerzy, więc poszli na spoczynek,
zwłaszcza że wkrótce miały się dla nich zacząć bezsenne noce, bo Szwedzi byli już blisko
i przednich straży spodziewano się lada godzina.
- Taki on Zamościa naprawdę nie da - mówił Zagłoba wracając do swej kwatery ze
Skrzetuskimi i Wołodyjowskim. -Zauważyliście waszmościowie, jakeśmy się pokochali...
Dobrze nam się będzie w Zamościu działo,i mnie, i wam. Przystaliśmy do siebie z panem
starostą tak, że żaden stolarz futrowania lepiej nie połączy. Dobre panisko... Hm!...
Gdyby był moim kozikiem i gdybym go u pasa nosił, często bym go o osełkę wecował, bo
trochę tępy... Ale dobry człek, i ten nie zdradzi, jako oni skurczybykowie birżańscy...
Uważaliście, jako magnatowie Igną do starego Zagłoby... Nic, tylko się opędzać... Ledwiem
się od Sapiehy wykaraskał, już jest drugi... Ale tego nastroję jako basetlę i taką na nim
arię Szwedom zagram, że się na śmierć pod Zamościem zatańcują... Nakręcę go jako gdański
zegar do kuranta...
Dalszą rozmowę przerwał gwar dolatujący z miasta. Po chwili znajomy oficer przesunął się
szybko koło rozmawiających.
- Stój! - zawołał Wołodyjowski. - Co tam?
- Łunę z wałów widać. Szczebrzeszyn się pali ! Szwedzi tuż!
- Chodźmy na wały, mości panowie! - rzekł Skrzetuski.
- Idźcie, a ja zdrzemnę, bo mi na jutro sił potrzeba - odpowiedział Zagłoba.
tom III
Rozdział III
Tejże jeszcze nocy pan Wołodyjowski poszedł na podjazd i nad ranem sprowadził kilkunastu
języków. Ci potwierdzili, że król szwedzki osobą własną w Szczebrzeszynie się znajduje i
niebawem stanie pod Zamościem. Uradował się pan starosta kałuski tą wieścią, bo się
wielce rozruszał i niekłamaną miał chęć wypróbowania swych dział i murów na Szwedach.
Mniemał przy tym, i bardzo słusznie, że choćby ulec w końcu przyszło, zawsze zatrzyma na
sobie potęgę szwedzką przez całe miesiące, a przez ten czas Jan Kazimierz zbierze wojska,
sprowadzi całą ordę w pomoc i w całym kraju potężny a zwycięski opór przygotuje.
-- Raz mi się zdarza sposobność - mówił z wielką fantazją na radzie wojennej - ojczyźnie
i królowi znamienitą przysługę oddać, zapowiadam też waszmościom, że pierwej w powietrze
się wysadzę, nim tu szwedzka noga postoi. Chcą Zamoyskiego siłą brać, dobrze! Niech
biorą! Obaczym, kto lepszy! Waćpanowie, tuszę, z serca pomagać mi będziecie!
- Gotowiśmy poginąć przy waszej dostojności! -- ozwali się chórem oficerowie.
- Byle nas tylko oblegali - rzekł Zagłoba - bo gotowi zaniechać... Mości panowie! jakem
Zagłoba, pierwszy wycieczkę poprowadzę!
- Ja z wujem! -rzekł Roch Kowalski. - Na króla samego skoczę!