lektory on-line

Faraon - Strona 66

ona zdobyć się nie śmiała. Nawet nie potrafiłaby mieć tak obojętnej miny albo patrzeć w
inną stronę, gdy na jej głowie leżała ręka następcy. Niedawno znowu książę wspomniał o
tancerkach. Wówczas Sara wybuchła. Jak to, więc on pozwoliłby się pieścić tym nagim,
bezwstydnym kobietom?... I Jehowa, widząc to z wysokiego nieba, na potworne kobiety nie
rzucił gromu?... Wprawdzie Ramzes powiedział, że ona mu jest droższa nad wszystkie. Ale
słowa jego nie uspokoiły Sary; ten tylko wywarły skutek, że postanowiła nie myśleć już o
niczym poza obrębem swojej miłości.
Co będzie jutro?... o to mniejsza. A kiedy u nóg księcia śpiewała pieśń o utrapieniach,
od kolebki do grobu ścigających ród ludzki, wypowiedziała w niej stan własnej duszy i
swoją ostatnią nadzieję - w Bogu.
Na dziś Ramzes był przy niej, więc ma dosyć; ma wszystkie szczęścia, jakie jej mogło dać
życie. Ale tu właśnie zaczęła się dla Sary najcięższa gorycz. Książę mieszkał z nią pod
jednym dachem, chodził z nią po ogrodzie, czasem brał do łódki i woził ją po Nilu. Ale
ani na jeden włos nie stał się dla niej dostępniejszy niż wówczas, gdy był po drugiej
stronie rzeki, w obrębie królewskiego parku. Był z nią, ale myślał o czym innym, a Sara
nawet odgadnąć nie mogła - o czym. Obejmował ją albo bawił się jej włosami, ale patrzył w
stronę Memfisu, na ogromne pylony zamku faraona albo - nie wiadomo gdzie.
Czasem nawet nie odpowiadał na jej pytania albo nagle spojrzał na nią jak zbudzony, jakby
dziwił się, że ją widzi obok siebie.
ROZDZIAŁ SZESNASTY
Tak wyglądały, zresztą dość rzadkie, chwile naj-większego zbliżenia między Sarą i jej
książęcym kochankiem. Wydawszy bowiem rozkazy Patroklesowi i naczelnemu rządcy dóbr,
następca tronu większą część dnia przepędzał za folwarkiem, zazwyczaj na czółnie. I albo
płynąc po Nilu chwytał siatką ryby, które tysiącami uwijały się w błogosławionej rzece,
albo dostawał się na moczary i ukryty między wysokimi łodygami lotosów strzelał z łuku do
dzikiego ptactwa, którego krzykliwe stada krążyły gęsto jak muchy. Lecz i wówczas nie
opuszczały go myśli ambitne; więc z polowania zrobił sobie rodzaj kabały czy wróżby.
Nieraz, widząc stado żółtych gęsi na wodzie, naciągał łuk i mówił:
- Jeżeli trafię, będę kiedyś jako Ramzes Wielki...
Pocisk cicho świsnął i przeszyty ptak trzepocząc skrzydłami wydawał tak bolesne krzyki,
że na całym moczarze robił się ruch. Chmury gęsi, kaczek i bocianów porywały się w górę i
zatoczywszy wielkie koło nad umierającym towarzyszem spadały w inne miejsca.
Gdy ucichło, książę ostrożnie przesuwał łódkę dalej, kierując się chwianiem trzcin i
urywanymi głosami ptaków. A gdy między zielonością spostrzegł płat czystej wody i nowe
stado, znowu naciągał łuk i mówił:
- Jeżeli trafię, będę faraonem. - Jeżeli nie trafię...
Strzała tym razem uderzyła w wodę i odbiwszy się kilka razy od jej powierzchni znikła
między lotosami. A roznamiętniony książę wypuszczał coraz nowe pociski zabijając ptaki
lub tylko płosząc stada. Z folwarku poznawano, gdzie jest, po wrzeszczących chmurach
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional