kupy węgli i gorąco było nieznośnie. Tam ułożono księcia Bogusława na długim polowym
krześle, okryto futrami i przyniesiono światło. Za czym dworzanie oddalili się, książę
zaś przechylił w tył głowę, przymknął oczy i tak pozostał czas jakiś nieruchomy.
Wreszcie rzekł:
- Zaraz... niech odpocznÄ™...
Kmicic patrzył na niego. Książę nie zmienił się wiele, jeno febra ściągnęła mu twarz.
Ubielony był jak zwykle i na jagodach pomalowany barwiczką, ale właśnie dlatego, gdy
leżał tak z zamkniętymi oczyma i z głową przechyloną, podobny był trochę do trupa albo
woskowej figury.
Pan Andrzej stał przed nim w świetle świecznika. Książęce powieki poczęły się otwierać
leniwie, nagle otworzyły się zupełnie i jakoby płomień przeleciał mu przez twarz. Lecz
trwało to przez okamgnienie, po czym znów zamknął oczy.
- Jeśliś jest duch, nie boję się ciebie - rzekł - ale przepadnij!
- Przyjechałem z pismem od hetmana - odpowiedział Kmicic.
Bogusław wzdrygnął się nieznacznie, jakoby się chciał z mar otrząsnąć; następnie
popatrzył na Kmicica i ozwał się:
- Chybiłem waćpana?
- Nie ze wszystkim -odpowiedział ponuro pan Andrzej ukazując palcem na bliznę.
- To już drugi!... -mruknął na wpół do siebie książę.
I głośno dodał:
- Gdzie jest pismo?
- Jest - odrzekł Kmicic podając list.
Bogusław począł czytać, a gdy skończył, dziwne światła błysnęły mu w oczach.
- Dobrze! - wyrzekł - dość marudztwa!... Jutro bitwa... I rad jestem, bo jutro febry nie
mam.
- I u nas po równo radzi - odparł Kmicic.
Nastała chwila milczenia, w czasie której dwóch tych nieubłaganych wrogów mierzyło się
oczyma z pewną straszliwą ciekawością.
Książę pierwszy począł rozmowę:
- Zgaduję, że to waść mnie tak dojeżdżał z Tatary?...
- Ja...
- A żeś to nie bał się tu przyjechać?...
Kmicic nie odrzekł nic.
- Chybaś na pokrewieństwo przez Kiszków liczył... Bo to my mamy ze sobą rachunki... Mogę
cię, panie kawalerze, kazać ze skóry obedrzeć.
- Możesz, wasza książęca mość.
- Przyjechałeś z glejtem, prawda... Rozumiem teraz, dlaczego pan Sapieha go żądał... Aleś
na życie moje nastawał... Tam Sakowicz zatrzymany; wszelako... pan wojewoda nie ma prawa
do Sakowicza, a ja do ciebie mam... kuzynie...