- Choćby tu sam Kmicic przyjechał, to ponieważ się nawrócił, ponieważ świętego miejsca z
niezmierną odwagą bronił, potrafiłbym go moją hetmańską powagą osłonić; proszę zatem
waszmościów, by mi tu żadne hałasy z przyczyny owego przybysza nie powstały. Proszę
pamiętać, że on tu z ramienia króla i chanowego przyjechał. A zwłaszcza polecam to
ichmościom panom rotmistrzom z pospolitego ruszenia, bo tam o dyscyplinę trudniej!
Gdy pan Sapieha mówił w ten sposób, jeden pan Zagłoba ośmielał się, bywało, pomrukiwać
pod nosem, wszyscy inni siedzieli jak trusie. Tak też siedzieli i teraz, ale gdy twarz
hetmańska poweselała znowu, rozradowały się i inne. Kielichy gęsto krążące dopełniały
miary wesołości i całe miasto grzmiało do rana, aż ściany domostw dygotały w posadach, a
dym wystrzałów wiwatowych przysłonił je całe jakby po bitwie.
Nazajutrz rankiem wysłał pan Sapieha Anusię do Grodna, z panem Kotczycem. W Grodnie, z
którego Chowański był się już dawno usunął, rezydowała wojewodzińska rodzina.
Biedna Anusia, której piękny Babinicz nieco w głowie zawrócił, żegnała się z nim bardzo
czule, ale on się trzymał ostro i dopiero na samym odjezdnym rzekł jej:
- Źeby nie jedno licho, które w sercu jako cierń siedzi, to bym się był pewnie w
waćpannie na umor rozkochał.
Anusia pomyślała sobie, że nie masz takiej drzazgi, której by nie można przy cierpliwości
igiełką wydłubać, lecz że i bała się trochę tego Babinicza, więc nie rzekła nic
-westchnęła cicho i odjechała.
tom II
Rozdział XXXVII
Tydzień jeszcze po odjeździe Anusi z Kotczycem stał obóz sapieżyński w Białej. Kmicic z
Tatary, odkomenderowany do pobliskiego Rokitna, odpoczywał także, bo trzeba było konie
odpaść po długiej podróży. Przyjechał też do Białej i dziedzic jej, książę krajczy,
Michał Kazimierz Radziwiłł, pan potężny, z linii nieświeskiej, o której mówiono, że po
samych Kiszkach odziedziczyła siedmdziesiąt miast i czterysta wsi. Ten w niczym nie był
do swoich birżańskich krewniaków podobny. Nie mniej może od nich ambitny, lecz różny
wiarą, gorliwy patriota i stronnik prawego króla, całą duszą przystał do konfederacji
tyszowieckiej i jak mógł, ją podsycał. Olbrzymie jego posiadłości były wprawdzie silnie
przez ostatnią z hiperborejczykami wojnę zniszczone, lecz zawsze stał jeszcze na czele
sił znacznych i niemałą hetmanowi przywiódł pomoc.
Nie tyle jednak liczba jego żołnierzy mogła na szali wojennej zaważyć, jako to, że tu
Radziwiłł stawał przeciw Radziwiłłowi; w ten sposób bowiem odjęte były Bogusławowi
ostatnie pozory prawości i postępki jego jawnym charakterem najazdu i zdrady okryte.
Dlatego też pan Sapieha z radością ujrzał w swym obozie księcia krajczego. Był już teraz
pewny, że zwycięży Bogusława, bo i potęgą o wiele go przewyższał. Lecz zwyczajem swym
plany obmyślał z wolna, zastanawiał się, rozważał i na narady oficerów wzywał.
Bywał na tych naradach i pan Kmicic. Tak on znienawidził imię radziwiłłowskie, że na
pierwszy widok księcia Michała zatrząsł się ze zgrozy i złości, lecz Michał umiał sobie