lektory on-line

Syzyfowe prace - Stefan Żeromski - Strona 61

wydostać? Daj Boże, żeby nas *wytrynili*! Już mam tej sztuby po dziury w nosie.
— Szwarc, stul gębę!
— Skaranie boskie… — rzekł Szwarc plując nadzwyczaj daleko. — Jeśli mnie *wytrynią* bez lania, to
znowu ojciec będzie na mnie używał, co się zmieści, póki paska starczy. Ja to, wiesz, zawsze mam
*pecha*… Choćby i z tą Franią. Chodzę ci za kozą cztery miesiące, odprowadzam ci ją do samych
drzwi tej ich pensji — żeby raz na mnie spojrzała! Sanikowski się do niej dwa tygodnie zapalał
wszystkiego — i na galówce w kościele przez całe nabożeństwo patrzała na niego…
Borowicz nie podtrzymywał rozmowy, więc się urwała. Około godziny ósmej za szklanymi drzwiami
ukazał się pan Majewski, otworzył je, wywołał więźniów na korytarz majestatycznymi gestami i
kazał udać się na piętro. Borowicz szedł jak błędny. Nogi plątały się pod nim, myśli niby iskry wśród
wichru błyskały i gasły. Martwymi oczyma ujrzał roztwierające się przed nim drzwi głównej
kancelarii i wszystkich nauczycieli zgromadzonych przy długim stole okrytym kapą z zielonego sukna.
Wskroś mózgu jego przerżnęła się myśl rozdzierająca jak ostrze noża:
„Sesja na nas…”
Pan Majewski ustawił winowajców w pobliżu stołu i sam zasiadł. Nastała chwila ciszy, w której ciągu
Marcinek słyszał wolne i głuche uderzenia swego serca.
— Borowicz, Szwarc… — rzekł dyrektor głosem zimnym i uroczystym — wiecie dobrze, coście
wczoraj zrobili. Nie będę długo z wami rozprawiał. Rada Pedagogiczna wezwała waszych rodziców.
Będziecie obadwaj wydaleni z gimnazjum, zarówno jak dwaj inni wasi wspólnicy, ale Rada musi
nadto wiedzieć, czy rzeczywiście strzelaliście z pistoletu nabitego prochem, gdyż takie jest co do
waszych zeznań wymaganie władzy policyjnej. Szwarc, czy strzelałeś z pistoletu nabitego prochem
strzelniczym?
— Jak Boga szczerze kocham, wcale nie strzelałem z żadnego pistoletu! — rzekł Szwarc krótko i
węzłowato.
Marcinek zmiarkował, że system obrony przyjęty przez Szwarca jest wariacki i zgubny. Było rzeczą
oczywistą, że wypieranie się w żywe oczy nie prowadzi do niczego, a z drugiej strony pod karą
infamii nie mógł przecie przyznać się do wszystkiego. Czuł, że należy powiedzieć inaczej, ale że
jednocześnie należy zaprzeć się, ile tylko można, przynajmniej w połowie.
— A ty, Borowicz — zwrócił się do niego dyrektor — przyznajesz się do winy? Czy strzelałeś?
— Tak, panie dyrektorze… — rzekł cicho i głosem pełnym boleści — strzelałem, ale bez prochu…
Marcinek, wypowiedziawszy te słowa, spojrzał na zgromadzonych pedagogów i osłupiał. Wydało
mu się, że ci sprawiedliwi sędziowie zdjęli z twarzy swych surowe maski. Zjadliwy nauczyciel
Wielkiewicz, który miał opinię ateusza i prawdopodobnie wskutek tego zdegradowany był aż do
poziomu profesora geografii, zadarł głowę, wsadził na nos binokle, przypatrzył się Borowiczowi i
rzekł, gwałtownie machając ręką:
— Słyszane rzeczy… strzelał bez prochu. Co za bezczelny i niebezpieczny konspirator!
Nagle cała belferia wybuchła głośnym, niepowstrzymanym śmiechem.
Dyrektor usiłował zachować godność, ale i on trząść się zaczął.
Obudwu podsądnych wyrzucono za drzwi i wręczono Pazurowi, który ich znowu do kozy zamknął.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional