wyżywić. Co zaś do owego czambuliku, to wysłał go teraz chan na dowód miłości ku
?najmilszemu bratu", aby i Kozacy, którzy o nieposłuszeństwie jeszcze zamyślali, ujrzeli
widomy znak, że miłość owa trwa statecznie i że niech jeno pierwszy odgłos o buncie
dojdzie uszu chanowych, wówczas mściwy gniew jego spadnie na wszystkie kozactwo. Król
przyjął wdzięcznie Akbah-Ułana i obdarzywszy go pięknym dzianetem, oświadczył, że wyśle
go niebawem w pole do pana Czarnieckiego, albowiem chce, aby i Szwedzi przekonali siÄ™
dowodnie, jako chan daje pomoc Rzeczypospolitej. Zaświeciły się oczy Tatara, gdy
usłyszał, iż pod panem Czarnieckim będzie służył, bo go znał z dawnych wojen ukraińskich
i na równi ze wszystkimi agami wielbił.
Mniej natomiast spodobał mu się ustęp chanowego listu proszący króla, aby czambulikowi
dodał dobrze znającego kraj oficera, który by oddział prowadził, a zarazem ludzi i samego
Akbah-Ułana od rabunku i zbytków nad mieszkańcami powstrzymywał. Wolałby był zapewne
Akbah-Ułan nie mieć nad sobą takiego patrona, lecz że wola chanowa i królewska były
wyraźne, przeto uderzył tylko czołem raz jeszcze, kryjąc starannie niechęć, a może
obiecując sobie w duszy, że nie on przed patronem, ale patron przed nim pokłony będzie
wybijał.
Zaledwie Tatar się oddalił i senatorowie odeszli, gdy Kmicic, który przy boku królewskim
podczas audiencji się trzymał, padł do nóg pańskich i rzekł:
- Miłościwy panie! Niegodzien jestem łaski, o którą proszę, ale tyle mi na niej co
właśnie na samym życiu zależy. Pozwól, miłościwy ojcze, abym nad tymi ordyńcami komendę
mógł objąć i z nimi zaraz w pole ruszyć.
- Nie odmawiam -rzekł zdziwiony Jan Kazimierz - bo lepszego przywódcy trudno by mi dla
nich znaleźć. Trzeba tam kawalera wielkiej fantazji i rezoluta, aby ich w ryzie umiał
utrzymać, gdyż inaczej zaraz i naszych zaczną palić a mordować... Temu się jeno stanowczo
przeciwię, byś jutro miał ruszać, nim ci się skóra po szwedzkich rapierach zagoi.
- Czuję, że niechaj mnie jeno wiatr w polu owieje, zaraz słabość mi przejdzie i siła we
mnie wstąpi na powrót, a co do Tatarów, to już ja sobie z nimi rady dam i na miękki wosk
ich ugniotÄ™.
- Ale co ci tak pilno? Dokąd chcesz iść?
- Na Szweda, miłościwy panie!... Nic tu już więcej nie wysiedzę; bo czegom chciał, to już
mam: to jest, łaskę twoją i grzechów dawniejszych odpuszczenie... Pójdę do pana
Czarnieckiego razem z Wołodyjowskim albo i z osobna będę nieprzyjaciela podchodził, jako
dawniej Chowańskiego, a w Bogu ufam, że mi się poszczęści.
- Nie może inaczej być, tylko jeszcze cię coś innego ciągnie w pole!
- Jako ojcu wyznam i całą duszę wyjawię... Książę Bogusław nie kontentując się potwarzą,
jaką na mnie rzucił, jeszcze i dziewkę tę z Kiejdan wywiózł, i w Taurogach ją więzi albo
gorzej: bo na jej uczciwość, na jej cnotę, na jej panieńską cześć nastaje... Panie
miłościwy!... Rozum mi się w głowie miesza, gdy pomyślę, w jakich to rękach ona
nieboga... Na mękę Pańską! mniej te rany bolą... Toż ta dziewka dotąd myśli, żem ja się