lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 582

- Miłościwy panie - odparł prędko Babinicz - jedno słowo waszej królewskiej mości lepiej
tego hultaja oczyści niż największe moje przysięgi!
- I głos ten sam -mówił ze wzrastającym zdumieniem mały pułkownik - jeno tej blizny przez
gębę nie było.
- Mości panie -rzekł na to Kmicic - łeb szlachecki to rejestr, na którym coraz inna ręka
szablą pisze... Ale jest tu i twoja konotatka, poznajże mnie...
To rzekłszy schylił podgoloną głowę i wskazał palcem na długą, białawą bruzdę ciągnącą
się tuż koło czuba.
- Moja ręka! -krzyknął pan Wołodyjowski.
- To Kmicic!
- A ja ci mówię, że ty Kmicica nie znasz! - wtrącił król.
- Jak to, miłościwy panie?...
- Boś znał wielkiego żołnierza, ale swawolnika i radziwiłłowskiego w zdradzie socjusza...
A tu stoi Hektor częstochowski, któremu Jasna Góra po księdzu Kordeckim najwięcej
zawdzięcza, tu stoi obrońca ojczyzny i sługa mój wierny, który mnie własną piersią
zastawił i życie mi ocalił, gdym w wąwozach, jako między stado wilków, dostał się między
Szwedów. Taki to ów nowy Kmicic... Poznajże go i pokochaj, bo wart tego!
Pan Wołodyjowski począł ruszać żółtymi wąsikami, nie wiedząc, co rzec, a król dodał:
- I wiedz o tym, że nie tylko on nic księciu Bogusławowi nie obiecywał, ale pierwszy na
nim za ich praktyki zemstę wywarł, bo go porwał i chciał go w wasze ręce wydać.
- I nas ostrzegł przed księciem wojewodą wileńskim! - zawołał mały rycerz. -Jakiż anioł
tak waszmości nawrócił?
- Uściskajcie się! - rzekł król.
- Od razum waszmości pokochał! - ozwał się pan Kmicic.
Więc padli sobie w objęcia, a król patrzył na to i usta raz po razu, wedle swojego
zwyczaju, z zadowoleniem wydymał. Kmicic zaś ściskał tak serdecznie małego rycerza, że aż
go w górę podniósł jak kota i nieprędko na powrót na nogi postawił.
Po czym król wyszedł na codzienną naradę, zwłaszcza że i obaj hetmani koronni przybyli do
Lwowa, którzy mieli tam wojsko tworzyć, aby później poprowadzić je w pomoc panu
Czarnieckiemu i konfederackim oddziałom uwijającym się pod różnymi wodzami po kraju.
Rycerze zostali sami.
- Pójdź waszmość pan do mojej kwatery - rzekł Wołodyjowski -znajdziesz tam Skrzetuskich i
pana Zagłobę, którzy radzi usłyszą to, co mnie król jegomość powiadał. Jest też tam i pan
Charłamp.
Lecz Kmicic przystąpił do małego rycerza z wielkim niepokojem w twarzy.
- Siła ludzi znaleźliście przy księciu Radziwille? - spytał.
- Ze starszyzny jeden Charłamp był przy nim.
- Nie o wojskowych pytam, dla Boga!... a z niewiast?...
- Zgaduję, o co chodzi - odparł zapłoniwszy się nieco mały rycerz - pannę Billewiczównę
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional