tym, by szkody ojczyźnie nagrodzić, krew za nią wylać, samemu do sławy i uczciwości
powrócić. Resztę już, miłościwy panie, wiesz, boś na nią patrzył. A jeśli ojcowskie
dobrotliwe serce do tego cię skłania, jeśli ona nowa służba dawne grzechy przeważyła albo
choć zrównała, to przyjm mnie, panie, do łaski swej i do serca, bo mnie wszyscy
odstąpili, bo nikt mnie nie pocieszy prócz ciebie... Ty, panie, jeden widzisz mój żal i
moje łzy!... Jam banit, jam zdrajca, jam krzywoprzysięzca, a przecie, panie, ja miłuję tę
ojczyznę i twój majestat... i Bóg widzi, że chcę służyć wam obojgu!
Tu łzy rzewne puściły się z oczu junaka i aż zanosił się z płaczu, a król, ojciec
dobrotliwy, chwycił go za głowę, począł całować w czoło i pocieszać:
- Jędrek! takiś mi miły jako syn rodzony... Com ci mówił? Źeś zgrzeszył w zaślepieniu, a
iluż grzeszy z rozmysłem?... Z serca odpuszczam ci wszystko, boś już winy zmazał. Uspokój
się, Jędrek! Niejeden rad by się takimi zasługami, jako są twoje, poszczycić... Boga mi!
I ja odpuszczam, i ojczyzna odpuszcza, jeszcze ci dłużni będziemy! Przestań lamentować.
- Bóg niech waszej królewskiej mości da wszystko dobre za takową kompasję! -mówił ze
łzami rycerz. - Przecie ja i tak jeszcze, miłościwy panie, muszę odpokutować na tamtym
świecie za oną przysięgę Radziwiłłowi daną, bo chociażem nie wiedział, na com przysięgał,
przecie przysięga przysięgą.
- Nie potępi cię Bóg za nią - odrzekł król - bo musiałby chyba pół Rzeczypospolitej do
piekła wysłać, tych wszystkich mianowicie, którzy nam wiarę złamali.
- Myślę i ja, miłościwy królu, że do piekła nie pójdę, bo mi za to i ksiądz Kordecki
zaręczał, chociaż nie był pewien, czy mnie i czyściec minie. Ciężka to rzecz z jakie sto
lat się prażyć... No, ale niech by tam już! Siła człek zniesie, gdy mu nadzieja zbawienia
świeci, a przy tym i modlitwy mogą coś wskórać i mękę skrócić.
- Jeno siÄ™ nie troskaj! - rzecze Jan Kazimierz. - WyrobiÄ™ ja to u samego nuncjusza, by
mszę na twoją intencję odprawił... Przy takich promocjach nie stanie ci się wielka
krzywda... Ufaj w miłosierdzie boże!
Kmicic uśmiechnął się już przez łzy.
- Jeszcze też -rzekł - da Bóg do sił wrócić, to się i z niejednego Szweda duszę
wyłusknie, a przez to nie tylko w niebie będzie zasługa, ale się i ziemską reputację
poprawi.
- Bądź dobrej myśli i o sławę doczesną się wcale nie turbuj. Ja w tym, by cię nie
ominęło, co należy. Przyjdą spokojniejsze czasy, sam będę zasługi twe promulgował, które
już są niemałe, a pewno będą jeszcze większe. I na sejmie, da Bóg, ową materię każę
poruszyć, a tak do czci powrócon być musisz.
- Bo to, mój miłościwy panie i ojcze, niech się jeno uspokoi trochę albo i przedtem
jeszcze, sądy mnie będą szarpały, od czego mnie i powaga waszej królewskiej mości osłonić
nie zdoła. Ale już mniejsza z tym!... Nie dam się, dopóki pary w nozdrzach, a szabli w
garści... Jeno mi o tę dziewkę chodzi. Oleńka jej na imię, miłościwy panie! Oj, siła
czasu się jej nie widziało! Oj, siła przecierpiało się bez niej i przez nią, a choć człek