lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 544

oświadczył, iż wysłany przez niego umyślnie poseł do chana powrócił właśnie przed paroma
dniami i sprawił, że czterdzieści tysięcy ordy stoi w gotowości, a może być i sto, jak
tylko król zjedzie do Lwowa i układ z chanem zawrze. Tenże sam poseł doniósł, że i
kozactwo pod grozą Tatarów nawróciło się do posłuszeństwa.
- O wszystkim myśleliście, panie marszałku - rzekł król - tak jak i my sami lepiej byśmy
nie myśleli!
Wtem porwał za kielich i zawołał:
- Zdrowie pana marszałka koronnego, naszego gospodarza i przyjaciela!
- Nie może być, miłościwy panie! - krzyknął marszałek - niczyje tu zdrowie nie może być
pierwej pite od zdrowia waszej królewskiej mości!
Wszyscy powstrzymali do pół już wzniesione puchary, zaś Lubomirski, rozradowany,
spotniały, skinął na swego własnego marszałka-kredencerza. Na ten znak skoczyła służba
rojąca się po sali i poczęła rozlewać na nowo małmazję czerpaną złoconymi konwiami ze
szczerosrebrnej beczki. Ochota zaraz uczyniła się jeszcze większa i wszyscy czekali tylko
na toast pana marszałka.
Mistrz-kredencerz przyniósł tymczasem dwa puchary z weneckiego kryształu, roboty tak
cudnej, że za ósmy cud świata mogły uchodzić. Kryształ ich, drążony i polerowany do
cienka może przez lata całe, rzucał iście diamentowe blaski; nad oprawą pracowali mistrze
włoscy. Podstawy były ze złota rzeźbionego w drobne figurki, przedstawiające wjazd
zwycięskiego wodza na Kapitol. Jechał więc wódz w rydwanie złocistym, po drodze
moszczonej perełkami. Za nim szli jeńcy ze skrępowanymi rękoma, król jakiś w zawoju z
jednego szmaragda uczynionym, dalej ciągnęli legioniści, ze znakami i orłami. Przeszło
pięćdziesiąt figurek mieściło się na każdej podstawie, drobniutkich wzrostem na orzech
laskowy, ale wyrobionych tak cudnie, że rysy twarzy i uczucia każdej mogłeś odgadnąć,
dumę zwycięzców i pognębienie zwyciężonych. Łączyły podstawę z kielichem filigrany złote,
jako włosy cienkie, powyginane dziwnym kunsztem w liście winne, grona i rozmaite kwiaty.
Owe filigrany wiły się naokoło kryształu, łącząc się w górze w jedno koło, rąbek pucharu
stanowiące, kamieniami o siedmiu kolorach sadzone.
Podał więc mistrz-kredencerz jeden taki puchar królowi, drugi marszałkowi, oba napełnione
małmazją. Wówczas powstali wszyscy ze swoich miejsc, a pan marszałek wzniósł puchar i
krzyknął, ile mu głosu w piersiach starczyło:
- Vivat Joannes Casimirus rex!
- Vivat! vivat! vivat!
W tej chwili znów huknęły działa, aż ściany zamkowe się zatrzęsły. Szlachta ucztująca w
drugiej sali wpadła z kielichami; chciał pan marszałek perorować, nie było sposobu, bo
słowa ginęły w ustawicznym krzyku: ?Vivat! vivat! Vivat!"
Marszałka taka opanowała radość, takie uniesienie, że aż dzikość błysnęła mu w oczach, i
wychyliwszy swój kielich, krzyknął tak, że nawet wśród powszechnego rozgardiaszu było go
słychać:
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional