lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 49

tu do niego trafić, jak przemówić?
- Niech się dzieje wola boża! - rzekła wreszcie. - Skoro się mnie waćpan wyrzekasz, to
idźże swoją drogą! Bóg zostanie nad sierotą!
- Ja się ciebie wyrzekam? - pytał Kmicic z największym zdumieniem.
- Tak jest! jeśli nie słowy, to uczynkami; jeśli nie ty mnie, to ja ciebie... Bo nie
pójdę za człowieka, na którym ciężą łzy ludzkie i krew ludzka, którego palcami wytykają,
banitem, rozbójnikiem zowią i za zdrajcę mają!
- Za jakiego zdrajcę?... Nie przywodźże mnie do szaleństwa, abym zaś czego nie uczynił,
czego bym potem żałował. Niechże we mnie piorun zaraz trzaśnie, niech mnie czarci dziś
obłuszczą, jeślim ja zdrajca, ja, którym przy ojczyźnie wtedy stawał, kiedy wszyscy ręce
opuścili!
- Waćpan przy niej stajesz, a czynisz to, co i nieprzyjaciel, bo ją depcesz, bo ludzi w
niej katujesz, bo na prawa boskie i ludzkie nie dbasz. Nie! Choćby mi się i serce
rozdarło, nie chcę cię mieć takiego, nie chcę!...
- Nie gadaj mi o rekuzie, bo się wścieknę! Ratujcież mnie, anieli! Nie zechcesz mnie po
dobrej woli, to cię i tak wezmę, choćby tu wszystka hołota z zaścianków, choćby sami
Radziwiłłowie, sam król i wszyscy diabli rogami przystępu bronili, choćbym miał duszę
czartu zaprzedać...
- Nie wzywaj złych duchów, bo cię usłyszą! - zakrzyknęła Oleńka wyciągając przed siebie
ręce.
- Czego ode mnie chcesz?
- Bądź uczciwy!...
Umilkli oboje i nastała cisza. Słychać było tylko sapanie pana Andrzeja. Ostatnie słowa
Oleńki przedarły jednak pancerz pokrywający jego sumienie. Czuł się upokorzony. Nie
wiedział, co jej odrzec, jak się bronić. Potem począł chodzić szybkimi krokami po izbie;
ona siedziała nieruchomie. Zawisła nad nimi niezgoda, rozjątrzenie i żal. Było im ze sobą
ciężko, i to długie milczenie stawało im się coraz nieznośniejsze.
- Bądź zdrowa! - rzekł nagle Kmicic.
- Jedź waćpan i niech cię Bóg natchnie inaczej ! - odrzekła Oleńka.
- Pojadę! Gorzki mi był twój napitek, gorzki chleb! Źółcią i octem mnie tu napojono!
- A waćpan to myślisz, żeś mnie słodyczą napoił? - odrzekła głosem, w którym drgały łzy.
- Bądź zdrowa!
- Bądź zdrów...
Kmicic postąpił ku drzwiom, nagle zwrócił się i poskoczywszy ku niej, chwycił ją za obie
ręce:
- Na rany Chrystusa ! czy ty chcesz, żebym trupem w drodze z konia spadł?
Wówczas Oleńka wybuchnęła płaczem; on objął ją i trzymał w ramionach całą dygocącą,
powtarzając przez zaciśnięte zęby:
- Bijże mnie, kto w Boga wierzy! bij, nie żałuj!
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional