naradę, chociaż posłałem wszystkim wezwanie?
- Waszej dostojności zapewne wiadomo, że pachołkowie polskich chorągwi znaleźli przy
łowieniu ryb srebro klasztorne i że pobili się o nie z naszymi żołnierzami. Kilkunastu
ludzi na śmierć usieczono.
- Wiem. Część tego srebra zdołałem wyrwać z ich rąk, nawet większą część. Jest ona teraz
tu, i namyślam się, co z nią uczynić.
- Stąd zapewne gniewy panów pułkowników. Powiadają, że skoro Polacy to srebro znaleźli,
to się Polakom należy.
- O, to racja! -zawołał Wrzeszczowicz.
- Według mego zdania, jest pewna racja - odpowiedział Sadowski - i tak myślę, że gdybyś
waszmość, panie hrabio, je znalazł, nie uważałbyś za potrzebne dzielić się nim nie tylko
z Polakami, ale nawet i ze mną, który jestem Czechem...
- Przede wszystkim, panie, nie dzielę twojej życzliwości dla nieprzyjaciół naszego króla
- odparł chmurno Wrzeszczowicz.
- Ale my, panie, dzięki tobie musimy podzielić się z tobą wstydem i hańbą, nie mogąc nic
wskórać przeciw fortecy, pod którą nas namówiłeś.
- Tak więc pan straciłeś już wszelką nadzieję?
- A pan, czy ją masz jeszcze do podziału?
- Jakbyś pan wiedział, i sądzę, że ci panowie chętniej podzielą się ze mną moją nadzieją
niż z panem jego bojaźnią.
- Czy czynisz mnie tchórzem, panie Wrzeszczowicz?
- Nie przypisuję panu więcej odwagi, niż okazujesz!
- Ja zaÅ› przypisujÄ™ panu mniej!
- A ja - rzekł Miller, który od niejakiego czasu niechętnie spoglądał na Wrzeszczowicza,
jako na instygatora nieszczęsnej wyprawy -postanawiam srebro odesłać do klasztoru. Może
dobroć i łaska więcej wskóra przeciw tym nieużytym mnichom niż kule i armaty. Niech
zrozumieją, że chcemy opanować fortecę, nie ich skarby.
Oficerowie ze zdziwieniem spojrzeli na Millera, tak mało przywykli do podobnej
wspaniałomyślności z jego strony. Wreszcie Sadowski rzekł:
- Nic lepszego nie można uczynić, bo zarazem zamknie się gębę polskim pułkownikom, którzy
do srebra pretensje roszczą. W twierdzy uczyni to także z pewnością dobre wrażenie.
- Najlepsze wrażenie uczyni śmierć owego Kmicica - odparł Wrzeszczowicz.
- Spodziewam się, że tam Kuklinowski już go ze skóry obłupił.
- Mniemam i ja, że już nie żyje - odpowiedział Miller. - Ale nazwisko owo przypomina mi
naszą stratę niczym nie wynagrodzoną. Było to największe działo w całej artylerii jego
królewskiej mości. Nie ukrywam panom, że wszystkie nadzieje moje na nim polegały. Wyłom
już był uczyniony, strach w twierdzy szerzył się. Jeszcze parę dni, a bylibyśmy ruszyli
do szturmu. Teraz za nic cała praca, za nic wszystkie wysilenia. Mur jednego dnia
naprawią. A te działa, którymi jeszcze rozporządzamy, nie lepsze od fortecznych, i łatwo