lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 464

i ołowiem. Te więcej jeszcze strachu niż szkód przyczyniły oblężonym.
Kmicic, od czasu jak powziął zamiar wysadzenia prochem kolubryny, przykrzył sobie w
fortecy. Co dzień też z utęsknieniem spoglądał na swoją kiszkę. Po namyśle uczynił ją
jeszcze większą, tak że miała blisko łokieć długości, a gruba była jak cholewa.
Wieczorem z murów rzucał chciwe spojrzenia w stronę działa, potem niebo rozpatrywał jak
astrolog. Ale księżyc jasny, rozświecający śnieg, udaremniał ciągle jego przedsięwzięcie.
Aż nagle przyszła odwilż, chmury zawaliły widnokrąg i noc uczyniła się ciemna, choć oko
wykol. Pan Andrzej wpadł w taki humor, jakby go kto na sułtańskiego dzianeta wsadził, i
ledwie północ uderzyła, znalazł się przy panu Czarnieckim w swoim rajtarskim stroju i z
kiszkÄ… pod pachÄ….
- Idę! - rzekł.
- Czekaj, dam znać przeorowi.
- A dobrze. No, panie Pietrze, daj gęby i ruszaj po księdza Kordeckiego!
Czarniecki pocałował go serdecznie i zawrócił. Ledwie uszedł ze trzydzieści kroków,
zabielał przed nim ksiądz Kordecki. Domyślał się sam, że Kmicic wyruszy, i szedł go
pożegnać.
- Babinicz gotów. Czeka tylko na waszą wielebność.
- Spieszę, spieszę! - odpowiedział ksiądz. - Matko Boska, ratujże go i wspomagaj!
Po chwili stanęli obaj przy przechodzie, gdzie pan Czarniecki zostawił Kmicica, lecz pana
Andrzeja nie było już ani śladu.
- Poszedł!... -rzekł ze zdumieniem ksiądz Kordecki.
- Poszedł! -odrzekł pan Czarniecki.
- A zdrajca!... -mówił z rozrzewnieniem przeor - chciałem mu jeszcze ten szkaplerzyk na
szyję włożyć...
Umilkli obaj; milczenie było dokoła, bo dla zbyt ciemnej nocy nie strzelano z obu stron.
Nagle pan Czarniecki szepnął żywo:
- Jak mi Bóg miły, tak nawet nie stara się iść cicho. Słyszysz wasza wielebność kroki?
Śnieg chrzęści!
- Najświętsza Panno! osłaniajże sługę swego! - powtórzył przeor.
Czas jakiś słuchali obaj pilno, dopóki raźne kroki i chrzęst śniegu nie ucichły.
- Wie wasza wielebność co? - poszepnął Czarniecki - chwilami myślę, że mu się uda, i nic
się o niego nie boję. To bestia, poszedł tak, jakby szedł pod wiechę gorzałki się
napić... Co za fantazja w tym człeku! Albo on nałoży wcześnie głową, albo hetmanem
zostanie. Hm, żebym go nie znał sługą Marii, myślałbym, że ma... Dajże mu Boże szczęście,
daj mu Boże, bo takiego drugiego kawalera nie masz w Rzeczypospolitej...
- Tak ciemno, tak ciemno! - rzekł ksiądz Kordecki - a oni się od czasu waszej nocnej
wycieczki strzegą. Może na cały szereg wpaść, ani się obejrzy...
- Tego nie myślę; piechota stoi, to wiem, i pilnują się bardzo, ale przecie stoją na
szańcu, nie przed szańcem, nie przed wylotami własnych armat. Jeśli kroków nie usłyszą,
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional