- To, co waszmość mówisz, że Jan Kazimierz nas opuścił, że już abdykował i prawa swe
Karolowi przekazał - to kłamstwo! W serce wygnanego naszego pana wstąpiła nadzieja i
nigdy gorliwiej, jak w tej chwili, nie pracował, by ojczyźnie ratunek zapewnić, tron
odzyskać i nam pomoc w ucisku przynieść!
Maska spadła od razu z twarzy zdrajcy; złość i zawód odbiły się w niej wyraźnie, jakoby
smoki naraz wypełzły z jaskiń jego duszy, w których kryły się dotąd.
- Skąd ta wiadomość? Skąd ta pewność? - zapytał.
- Stąd! - odrzekł ksiądz Kordecki ukazując wielki krucyfiks zawieszony na ścianie.
- Idź! połóż palce na przebitych nogach Chrystusowych i powtórz raz jeszcze, coś
powiedział!
Zdrajca giąć się począł, jakby pod naciskiem żelaznej ręki; z jaskiń jego duszy nowy
smok, przestrach, wypełznął na oblicze.
A ksiądz Kordecki stał ciągle wspaniały, groźny jak Mojżesz; promienie zdawały mu się
strzelać ze skroni.
- Idź, powtórz! - rzekł, nie zniżając ręki, głosem tak potężnym, że aż wstrząśnięte
sklepienia definitorium zadrżały i powtórzyły jakby w przerażeniu:
- Idź, powtórz...
Nastała chwila głuchego milczenia, wreszcie rozległ się przytłumiony głos przybysza:
- Umywam ręce...
- Jak Piłat! -dokończył ksiądz Kordecki.
Zdrajca wstał i wyszedł z definitorium. Przesunął się szybko przez podwórce klasztorne, a
gdy się znalazł za bramą, począł biec prawie, jakby go coś gnało od klasztoru do Szwedów.
Tymczasem pan Zamoyski zbliżył się do Czarnieckiego i Kmicica, którzy w definitorium nie
byli, aby im powiedzieć, co zaszło.
- Zali przyniósł co dobrego ten poseł? - spytał pan Piotr - uczciwą miał twarz...
- Boże nas chowaj od takich uczciwych! - odpowiedział pan miecznik sieradzki -przyniósł
zwÄ…tpienie i pokusÄ™.
- Cóż mówił? -rzekł Kmicic podnosząc nieco ku górze zapalony lont, który właśnie trzymał
w ręku.
- Mówił jak płatny zdrajca.
- Toteż dlatego może tak umyka teraz! - rzekł pan Piotr Czarniecki. - Patrzcie,
waszmościowie, ledwie nie pędem ku Szwedom bieży. Ej! posłałbym za nim kulę...
- A dobrze! - rzekł nagle Kmicic.
I przyłożył lont do zapału.
Rozległ się huk działa, prędzej nim Zamoyski i Czarniecki mogli się pomiarkować, co się
stało. Zamoyski za głowę się porwał.
- Na Boga ! -krzyknął - coś uczynił!... toż to poseł!
- ?lem uczynił - odrzekł patrząc w dal Kmicic - bom chybił! Już się podniósł i zmyka
dalej. Ej! że też go przeniosło!