głos Sadowskiego:
- Jenerale! jenerale! Patrz wasza dostojność! Tam, tam... klasztor...
Miller spojrzał i zdumiał. Dzień już był zupełny i pogodny, jeno mgły wisiały nad ziemią,
ale niebo było czyste i rumiane od porannej zorzy. Biały tuman przesłaniał sam szczyt
Jasnej Góry i wedle zwykłego rzeczy porządku powinien był zakrywać kościół; tymczasem
szczególniejszym zjawiskiem przyrody kościół wraz z wieżą unosił się nie tylko nad skałę,
ale i nad mgłę, wysoko, wysoko, zupełnie jakby oderwał się od swej podstawy i zawisł w
błękitach pod niebem. Krzyki żołnierzy zwiastowały, że spostrzegli także zjawisko.
- To mgła oczy łudzi! - zakrzyknął Miller.
- Mgła leży pod kościołem ! - odpowiedział Sadowski.
- Zadziwiająca rzecz, ale ten kościół jest dziesięć razy wyżej, niż był wczoraj, i wisi w
powietrzu - rzekł książę Heski.
- W górę jeszcze idzie! w górę, w górę! - krzyczeli żołnierze. - Z oczu niknie!...
Istotnie, tuman wiszący na skale począł się podnosić na kształt niezmiernego słupa dymu
ku niebu, kościół zaś, osadzony jakby na szczycie owego słupa, zdawał się wzbijać coraz
wyżej, jednocześnie zaś hen już pod samymi obłokami przesłaniał się coraz więcej białym
oparem, rzekłbyś: roztapiał się, rozpływał, mącił, na koniec zniknął zupełnie z oczu.
Miller zwrócił się ku oficerom, a w oczach jego malowało się zdziwienie wraz z zabobonnym
przestrachem.
- Wyznaję waszmościom - rzekł - żem podobnego fenomenu w życiu nie widział. Całkiem to
jest przeciwne naturze, i chyba to czary papistów...
- Słyszałem -rzekł Sadowski - wykrzykujących żołnierzy: ?Jak tu strzelać do takiej
twierdzy?" Zaiste, nie wiem jak!
- Ale co teraz będzie, mości panowie! -zawołał książę Heski. -Jestli ten kościół tam we
mgle, czy go już nie ma?
I stali jeszcze długo, zdumieni, milczący, na koniec książę Heski rzekł:
- Chociażby to było naturalne zjawisko przyrody, w każdym razie nic nie wróży ono nam
dobrego. Patrzcie, waszmościowie, od czasu jakeśmy tu przybyli, nie postąpiliśmy ani
kroku naprzód!
- Ba! - odpowiedział Sadowski - gdybyśmy to tylko nie postąpili ! Ale, prawdę rzekłszy,
ponosiliśmy klęskę za klęską... a dzisiejsza noc najgorsza. Źołnierz zniechęcony traci
odwagę i opieszale zaczyna działać. Nie macie, waszmościowie, pojęcia, co sobie
opowiadają po pułkach. Dzieją się przy tym i inne rzeczy dziwne: oto od pewnego czasu
nikt pojedynczo ani nawet samowtór nie może wychylić siÄ™ z obozu, â kto siÄ™ na to
ośmieli, ten jakoby w ziemię wpadł. Rzekłbyś: wilki krążą koło Częstochowy. Sam niedawno
posłałem chorążego z trzema ludźmi do Wielunia po odzież ciepłą i odtąd ani słychu o
nich!...
- Gorzej będzie, gdy zima nadejdzie; już i teraz noce bywają nieznośne - dodał książę
Heski.