mniejszym męstwem. Połowa żołnierzy szła na spoczynek, druga połowa była na murach przy
działach.
Ludzie poczęli oswajać się z ustawicznym hukiem, zwłaszcza gdy przekonali się, że szkód
wielkich nie ma. Mniej doświadczonych krzepiła wiara, ale byli pomiędzy nimi i starzy
żołnierze, obeznani z wojną, którzy służbę pełnili jak rzemiosło. Ci dodawali otuchy
wieśniakom.
Soroka wielką uzyskał wśród nich powagę, bo wiele życia strawiwszy na wojnie, tak był
obojętny na jej hałasy, jak stary szynkarz na krzyki pijących. Wieczorem, gdy strzały
ucichły, opowiadał towarzyszom o oblężeniu Zbaraża. Sam w nim nie był, ale wiedział o nim
dokładnie od żołnierzy, którzy je przetrwali, i tak mówił:
- Tam zwaliło się kozactwa, tatarstwa i Turków tyle, że samych kuchtów więcej było niźli
tu wszystkich Szwedów. A dlatego im się nasi nie dali. Prócz tego, tu złe duchy nie mają
mocy nijakiej, a tam jeno przez piÄ…tek, sobotÄ™ i niedzielÄ™ diabli nie wspomagali
hultajstwa, a przez resztę dni po całych nocach straszyli. Posyłali śmierć na okop, żeby
się pokazywała żołnierzom i serce im do bitwy odejmowała. Wiem od takiego, który ją sam
widział.
- Widziałże ją? -pytali ciekawie chłopi kupiąc się koło wachmistrza.
- Na własne oczy! Szedł od kopania studni, bo im tam wody brakło, a co była w stawach, to
śmierdziała. Idzie, idzie, aż patrzy, naprzeciw niego podchodzi jakaś figura w czarnej
płachcie.
- W czarnej, nie w białej?
- W czarnej; na wojnę w czarną się ona ubiera. Mroczyło się. Przybliża się żołnierz:
?Werdo?" - pyta - ona nic. Dopiero pociągnął za płachtę- patrzy: kościotrup. ?A ty tu
czego?" - ?Ja - powiada - jestem śmierć i przyjdę po ciebie za tydzień." - Źołnierz
pomiarkował, że źle. ?Czemu to - pyta - dopiero za tydzień? to ci prędzej nie wolno?" - A
ona na to: ?Przed tygodniem nic ci uczynić nie mogę, bo taki rozkaz." -Źołnierz myśli
sobie: ?Trudno! ale kiedy ona mi teraz nic zrobić nie może, to niechże jej choć za swoje
odpłacę." Kiedy nie owinie ją w płachtę, kiedy nie zacznie o kamienie gnatami walić! Ona
w krzyk i nuż się prosić: ?Przyjdę za dwa tygodnie." - ?Nie może być!" - ?Przyjdę za
trzy, za cztery, za dziesięć po oblężeniu; za rok, za dwa, za piętnaście!" -?Nie może
być!" - ?Przyjdę za pięćdziesiąt lat!" - Pomiarkował się żołnierz, bo już miał
pięćdziesiąt, myśli sobie: ?Sto - dość!" Puścił ją. A sam zdrowy i żyw do tej pory; do
bitwy chodzi jak w taniec, bo co mu tam!
- A żeby się zaląkł, to by już było po nim?
- Najgorzej się śmierci bać! - odrzekł poważnie Soroka. - On żołnierz i innym dobra
przysporzył, bo jak ci ją zbił, jak ci ją utrudził, tak ją na trzy dni zemdliło i przez
ten czas nikt w obozie nie poległ, chociaż wycieczkę czynili.
- A my to nie wyjdziemy kiedy nocą na Szwedów?
- Nie nasza głowa -odparł Soroka.