lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 43

- Rad bym ja się przyczepić, nie odczepić, ile że mam sposób pewny, lepszy od ognia na
zmarzłe nóżki, któren sposób jest następujący: jeno potańcować z ochotą, a zamróz pójdzie
precz!
- Kiedy potańcować, to potańcować! - rzekł pan Uhlik. - Nie potrzeba ni skrzypków, ni
basetli, bo ja wam zagram na czekaniku.
I wydobywszy ze skórzanej pochewki, wiszącej przy szabli, nieodstępny instrument, grać
począł, a kawalerowie sunęli w podrygach do dziewcząt i nuż je ściągać z ławy. One niby
się broniły, ale więcej krzykiem niż rękoma, bo naprawdę nie były bardzo od tego. Może i
szlachta rozochociłaby się z kolei, bo przeciw potańcowaniu w niedzielę, po mszy i w
zapusty, nikt by bardzo nie protestował, ale reputacja ?kompanii" była już zbyt znana w
Wołmontowiczach, więc pierwszy olbrzymi Józwa Butrym, ten, który stopy nie miał, wstał z
ławy i zbliżywszy się do Kulwieca-Hippocentaura, chwycił go za pierś, zatrzymał i rzekł
ponuro :
- Jeśli się waszmości chce tańca, to może ze mną?
Kulwiec-Hippocentaurus oczy przymrużył i począł wąsami ruszać gwałtownie.
- Wolę z dziewczyną - odrzekł - a z waścią to chyba potem...
Wtem podbiegł Ranicki z twarzą już pocętkowaną plamami, bo już burdę poczuł.
- Coś za jeden, zawalidrogo? - pytał chwytając za szablę.
Uhlik przestał grać, a Kokosiński zakrzyknął:
- Hej, towarzysze! do kupy! do kupy!
Ale już za Józwą sypnęli się Butrymowie, starcy potężni i wyrostki ogromne; poczęli się
tedy także skupiać pomrukując jak niedźwiedzie.
- Czego chcecie? guzów szukacie? - pytał Kokosiński.
- At! co gadać! poszli precz! - rzekł z flegmą Józwa.
Na to Ranicki, któremu chodziło o to, aby czasem nie obyło się bez bójki, uderzył Józwę
rękojeścią w piersi, aż się rozległo w całej izbie, i krzyknął:
- Bij I
Rapiery zabłysły, rozległ się wrzask niewiast, szczęk szabel i zgiełk, i zamieszanie.
Wtem olbrzymi Józwa wycofał się z potyczki, porwał stojącą wedle stołu z gruba ciosaną
ławę i podniósłszy ją jakby leciuchną deseczkę zakrzyknął:
- Rum! rum!
Kurz wstał z podłogi i przesłonił walczących, jeno w zamęcie jęki poczęły się odzywać...
Rozdział V
Tegoż samego dnia wieczorem przyjechał pan Kmicic do Wodoktów na czele stu kilkunastu
ludzi, których ze sobą z Upity przyprowadził, żeby ich do Kiejdan hetmanowi wielkiemu
odesłać, sam uznał bowiem, że w tak małym miasteczku nie masz dla większej liczby ludzi
pomieszczenia i że po ogłodzeniu mieszczan żołnierz musi się uciekać do gwałtów,
zwłaszcza taki żołnierz, któren tylko strachem przed dowódcą w karności może być
utrzymany. Dość bowiem było spojrzeć na wolentarzy pana Kmicica, żeby dojść do
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional