lektory on-line

Faraon - Strona 413

W tej chwili arcykapłan doznał wrażeń znanych tylko ludziom, którzy stoją w obliczu
śmierci. Przestał się bać, gdyż jego urojone trwogi pierzchły wobec rzeczywistych
pochodni... I nie tylko odzyskał panowanie nad sobą, ale nawet poczuł się nieskończenie
wyższym od wszystkiego, co żyje... Za chwilę już nie będzie mu groziło żadne... żadne
niebezpieczeństwo!...
Myśli przebiegały mu przez głowę z szybkością i jasnością błyskawic. Ogarnął całe swoje
istnienie: prace, niebezpieczeństwa, nadzieje i ambicje, i - wszystko to wydawało mu się
drobiazgiem. Bo i co by mu przyszło, gdyby w tej chwili był nawet faraonem albo posiadał
klejnoty wszystkich skarbców królewskich?...
Wszystko to marność, pył, a nawet gorzej, bo złudzenie. Jedna tylko rzecz jest wielka i
prawdziwa - śmierć...
Tymczasem ludzie z pochodniami pilnie oglądając kolumny i zakątki doszli już do połowy
ogromnej sali. Kapłan widział połyskujące ostrza ich włóczni i poznał, że wahają się, że
posuwają się naprzód ze strachem i niechęcią. O kilka kroków za nimi szła inna grupa osób
oświetlona jedną pochodnią.
Samentu nawet nie czuł do nich niechęci, tylko ciekawość: kto mógł go zdradzić? Ale i ta
kwestia nie bardzo go obchodziła; wydawało mu się bowiem nierównie ważniejszym pytanie:
dlaczego człowiek musi umierać i - po co rodzi się?... Gdyż, wobec faktu śmierci, całe
życie skraca się w jedną chwilkę, bolesną, choćby było najdłuższym i najbogatszym w
doświadczenia.
- Po co to?... Na co to?...
Otrzeźwił go głos jednego ze zbrojnych.
- Tu nikogo nie ma i być nie może!...
Zbrojni stanęli. Samentu poczuł, że kocha tych ludzi, którzy nie chcą iść dalej, i -
serce w nim uderzyło.
Powoli nadciągnęła druga grupa osób, w której spierano się.
- Jak nawet wasza dostojność może przypuszczać, że tu ktoś wszedł?... - mówił głos
drgający gniewem. - Przecież wszystkie wejścia są pilnowane, osobliwie teraz. A gdyby
nawet kto zakradł się, to chyba po to, ażeby umrzeć z głodu...
- A jednak patrz, wasza dostojność, na zachowanie się Lykona - odparł drugi głos. -
Śpiący wciąż wygląda tak, jakby nieprzyjaciela czuł blisko...
"Lykon?... - myślał Samentu. - Ach, to ten Grek podobny do faraona... Co widzę?... Mefres
go tu przyprowadził!..."
W tej chwili śpiący Grek rzucił się naprzód i stanął przed kolumną, za którą ukrywał się
Samentu. Zbrojni pobiegli za nim, a blask ich pochodni oświetlił ciemną figurę kapłana.
- Kto tu?... - krzyknął chrapliwym głosem dowódca.
Samentu wysunął się. Jego widok zrobił tak silne wrażenie, że ludzie z pochodniami
cofnęli się. Mógł był przejść między przerażonymi i nikt by go nie zatrzymał; ale kapłan
już nie myślał o ucieczce.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional