lektory on-line

Krzyżacy - Strona 397

bolesnych wspomnień. Owszem, dowiedziawszy się o nieszczęściu Zbyszka, poszedł zaraz
modlić się z nim razem nad trumną Danusi, mówił też o niej bez ustanku, a następnie,
będąc przez pół minstrelem, ułożył o niej pieśń, którą śpiewał przy lutniach w nocy u
kraty podziemia tak rzewliwie i żałośnie, że Zbyszka, chociaż słów nie rozumiał, od samej
nuty chwycił ogromny płacz do samego świtania trwający.
A potem zmorzon tym płaczem i żalem, i niewywczasem, zapadł w długi sen, lecz gdy się
zbudził, znacznie widać mu boleść łzami spłynęła, gdyż był rzeźwiejszy niż dni
poprzednich i raźniej przed się spoglądał. Ucieszył się też wielce do pana de Lorche i
począł mu za przybycie dziękować, a następnie wypytywać, skąd by się o jego nieszczęściu
dowiedział.
A ów odpowiedział mu przez usta księdza Kaleba, że o śmierci Danusi dowiedział się
dopiero w Lubawie od starego Tolimy, którego widział w więzach u tamtejszego komtura, ale
że do Spychowa i tak jechał, by oddać się Zbyszkowi w niewolę.
Wieść o uwięzieniu Tolimy wielkie i na Zbyszku, i na księdzu uczyniła wrażenie.
Zrozumieli, że okup przepadł, albowiem nie było trudniejszej rzeczy w świecie niż wydrzeć
z gardła Krzyżakom raz zagrabione pieniądze. Wobec tego należało jechać z drugim okupem.
- Gorze! - zawołał Zbyszko. - To biedny stryjko czeka tam i myśli, żem go przepomniał!
Trzeba mi teraz co duchu do niego śpieszyć.
Potem zwrócił się do pana de Lorche:
- Wiesz, jako się zdarzyło? Wiesz, że on w rękach krzyżackich?
- Wiem - odpowiedział de Lorche - bom go widział w Mal-borgu i dlatego sam tu
przyjechałem.
Tymczasem ksiądz Kaleb począł narzekać.
- Żleśmy postąpili - mówił - ale nikt głowy nie miał... Więcej się też po rozumie Tolimy
spodziewałem. Czemu zaś nie jechał do Płocka i bez nijakiego glejtu między tych
rozbójników się puścił!
A na to pan de Lorche ruszył ramionami:
- Co im tam glejty! Albo to sam książę płocki, również jak i wasz tutejszy, mało od nich
krzywd cierpią? Nad granicą wieczne bitwy i napaści - bo i wasi swego nie darują. Każdy
też komtur, ba! każdy wójt robi, co chce, a w drapieżności to już
chyba jeden drugiego prześciga...
- Tym bardziej powinien był Tolima do Płocka jechać.
- Tak i chciał uczynić, ale go w drodze nad granicą z noclegu porwali. Byliby go zabili,
gdyby im nie był rzekł, iż dla komtura do Lubawy pieniądze wiezie. Tym się ocalił, ale
też komtur postawi teraz świadków, jako Tolima sam to mówił.
- A stryj Maćko jakoże się ma? zdrów? Nie nastają tam na jego szyję? - pytał Zbyszko.
- Zdrów jest - odrzekł de Lorche. - Zawziętość tam jest na "króla" Witolda i na tych,
którzy pomagają Źmujdzinom, wielka -i pewnie by starego rycerza ścięli, gdyby nie to, że
im żal okupu. Bracia von Baden także go z tej samej przyczyny bronią, a wreszcie chodzi
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional