pięść żołnierska, w lasach zbój napadał. O poprawie Rzeczypospolitej, o ratunku, o
zrzuceniu jarzma nikt nie myślał... Nadziei nikt nie miał...
Zdarzyło się, że pod Sochaczewem hultajstwo szwedzkie i niemieckie obległo pana
Łuszczewskiego, starostę sochaczewskiego, zaskoczywszy go w prywatnej jego majętności, w
Strugach. Ów, wojennego humoru będac, choć stary, bronił się mocno. Nadjechał właśnie na
to pan Kmicic, a że mu już cierpliwość jako wrzód nabrała, gotowy pęknąć z lada powodu,
więc pękła właśnie pod Strugami. Pozwolił tedy ?prać" Kiemliczom i sam uderzył na
szturmujących tak potężnie, że rozbił ich, wysiekł, nikogo nie żywił, jeńców nawet
potopić kazał. Pan starosta, któremu pomoc jako z nieba spadła, przyjął wybawiciela
dziękczynnie i zaraz częstował, a pan Andrzej widząc przed sobą personata i statystę, a
przy tym człowieka starej daty, wyznał mu swą nienawiść do Szwedów i jął wypytywać, co
też o przyszłych losach Rzeczypospolitej myśli, w tej nadziei, że mu pan starosta wleje
jakowyś balsam do duszy.
Lecz pan starosta całkiem odmienne miał na to, co się stało, zapatrywanie i rzekł:
- Mój mości panie! Nie wiem, co bym był waćpanu powiedział, gdybyś mnie był spytał
wówczas, kiedy miałem jeszcze rude wąsy i umysł cielesnymi humorami zaćmiony, ale dziś
mam wąsy siwe i eksperiencję siedmdziesięciu lat na karku, widzę rzeczy przyszłe, bom
grobu bliski, przeto ci powiem, że potęgi szwedzkiej nie tylko my, choćbyśmy się
poprawili z błędów naszych, ale cała Europa nie złamie...
- Jakże to być może? Skądże się to wzięło?! - zakrzyknął Kmicic. -Kiedyż to Szwecja taką
potęgą była? Zali polskiego narodu nie więcej na świecie, zali nie możem mieć wojska
więcej? Zali to wojsko w męstwie Szwedom kiedykolwiek ustępowało?
- Naszego narodu jest dziesięć razy tyle; dostatków Bóg nam tak przymnożył, że w moim
starostwie sochaczewskim więcej się pszenicy rodzi niż w całej Szwecji, a co do męstwa,
to ja byłem pod Kircholmem, gdzieśmy w trzy tysiące husarii ośmnaście tysięcy najlepszego
szwedzkiego wojska w proch roznieśli.
- Ba, jeśli tak - rzekł Kmicic, któremu aż oczy zaświeciły na kircholmskie wspomnienie -
jakież są tedy ziemskie przyczyny, dla których byśmy ich i teraz nie mogli pokonać?
- Najpierw to -mówił starzec powolnym głosem -żeśmy zmaleli, a oni urośli, że nas przez
nas samych własnymi rękoma naszymi zwojowali, jako poprzednio zwojowaIi Niemców przez
Niemców. Taka wola boża i nie masz potęgi, powtarzam, która by się im dziś oprzeć mogła!
- A jeśli szlachta do upamiętania przyjdzie i wedle pana swego się skupi, jeżeli wszyscy
za broń schwycą, co wasza mość radzisz wtedy uczynić i co sam uczynisz?
- Tedy pójdę z innymi, polegnę i każdemu radzę polec, bo potem przyjdą takie czasy, na
które lepiej nie patrzeć...
- Nie mogą przyjść gorsze! jako żywo, nie mogą!... To niepodobieństwo!.. - zawołał Kmicic.
- Widzisz waszmość - rzekł pan starosta - przed końcem świata i przed sądem ostatecznym
przyjdzie antychryst, i powiedziano jest, że źli wezmą wtedy górę nad sprawiedliwymi,
szatani będą po świecie chodzić, wiarę przeciwną prawdziwej opowiadać i do niej ludzi