lektory on-line

Krzyżacy - Strona 366

będziesz dźgał? Danuśce nie pomożesz, a co ci zostanie? Nic, jeno hańba. Rzekniesz, iże
królom i książętom nieraz przy godziło się jeńców mordować? Ba! nie u nas! I co im
uchodzi, tobie nie ujdzie. Mają ci oni królestwa, miasta, zamki, a ty co masz? Rycerską
cześć. Kto im nie przygani, tobie w oczy plunie. Opamiętaj się, prze Bóg!
Nastała chwila milczenia.
- Puśćcie - powtórzył ponuro Zbyszko - nie zadźgam go.
- Pójdź do ognia, naradzim się.
I powiódł go za rękę do ogniska, które pachołkowie naniecili wedle smolistych kopców. Tam
siadłszy, Maćko zamyślił się nieco, po czym rzekł:
- Wspomnij też i to, żeś tego starego psa Jurandowi obiecał. Ten ci się dopiero pomści
nad nim i za swoją, i za Danusiną mękę! Ten ci mu zapłaci, nie bój się! I powinieneś w
tym Jurandowi wygodzić. Należy mu się to. A czego tobie nie wolno, to Jurandowi będzie
wolno, bo nie on jeńca wziął, jeno go w podarunku od ciebie dostanie. Bez hańby i bez
przygany może go choć i ze skóry obłupić - rozumiesz mnie?
- Rozumiem - odpowiedział Zbyszko. - Słusznie mówicie.
- To ci widać rozum wraca. Jeśliby cię diabeł jeszcze kusił, pamiętaj także i na to, żeś
ty przecie i Lichtensteinowi, i innym Krzyżakom ślubował, a gdybyś bezbronnego jeńca
zarżnął i gdyby się to przez pachołków rozgłosiło, żaden rycerz nie chciałby ci stanąć i
byłby praw. Boże uchowaj! Nieszczęśliwości i tak nie brak, niechże choć hańby nie będzie.
Lepiej ot gadajmy o tym, co teraz należy czynić i jako nam się obrócić.
- Radźcie! - rzekł młodzian.
- Poradzę tak: tę żmiję, która była przy Danusi, można by zgładzić, ale że nie przystoi
rycerzom niewieścią krwią się babrać, przeto ją księciu Januszowi oddamy. Knuła ona
zdrady jeszcze w leśnym dworcu przy księciu i księżnie, niechże ją mazowieckie sądy
sądzą, a jeśli jej kołem za to nie pokruszą, to chyba sprawiedliwość boską chcą obrazić.
Póki innej jakiej niewiasty nie spotkamy, która by się przy Danusi starunku podjęła, póty
ona potrzebna, potem się ją koniowi do ogona przywiąże. Ninie trzeba nam do puszcz
mazowieckich jako najprędzej wykręcić.
- Jużci nie zaraz, bo noc. Może też Bóg da jutro Danuśce większe opamiętanie.
- Niech i konie dobrze wypoczną. Na świtaniu ruszym. Dalszą rozmowę przerwał im głos
Arnolda von Baden, który leżąc opodal na plecach, związany w kij do własnego miecza,
począł coś wołać po niemiecku. Stary Maćko podniósł się i poszedł ku niemu, ale nie mogąc
dobrze wyrozumieć jego mowy, począł się oglądać za Czechem.
Ale Hlawa nie mógł zaraz przyjść, albowiem zajęty był czym innym. Podczas ich rozmowy
przy ognisku poszedł właśnie do służki zakonnej i położywszy jej dłoń na karku i
potrząsnąwszy nią jak gruszką, rzekł:
- Słuchaj, suko! Pójdziesz do chaty i wymościsz dla pani posłanie ze skór, ale przedtem
wdziejesz na nią swoje porządne szaty, a sama ubierzesz się w te łachmany, w których
kazaliście jej chodzić... zatracona wasza mać!
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional