lektory on-line

Chłopi - Władysław Reymont - Strona 306

Mateusz, odszedłszy parę kroków, roześmiał się cicho i pomyślał:
— Musi go trzymać z daleka, to się na nią źli a pyskuje. A niechta se lata za Jasiem, taki dzieciuch. Barzej ją tam ciągnie ksiądz niźli chłopak.
Rozmyślał pobłażliwie, bo wywiedziawszy się od Antka co do tego zapisu po Macieju, już stanowczo umyślił się z nią ożenić. Zwolnił kroku i rozliczał se w myślach, po ile to trza by mu spłacać Jędrzycha i Szymka, bych samemu ostać na gospodarce, na całych dwudziestu morgach.
— Stara przykra, juści, ale przeciek nie bedzie wiekowała.
Spomniały mu się Jagusine sprawki, to go ździebko rozfrasowało.
— Co było, to nie jest, a zechce się jej nowych figlów, to z niej rychło wytrzęsę.
W opłotkach przed chałupą czekała na niego matka.
— Jasiek wrócił — szeptała zatrwożona — już mu o tym powiedzieli.
— To i lepiej, nie będzie potrza się ocyganiać.
— Tereska przylatywała już parę razy, grozi, że się utopi… że nie…
— Pewnie, co gotowa to zrobić, pewnie — szepnął wystraszony i tak się tym srodze zamartwił, że zasiadłszy w progu do kolacji nie mógł jeść, a jeno nadsłuchiwał od Jaśkowego sadu, że to siedzieli tylko przez miedzę. Przejmował go coraz większy niespokój, odsunął miskę i kurząc papierosa za papierosem na darmo barował się z dygotem trwogi, na darmo klął siebie i wszystkie kobiety i na darmo chciał całą sprawę obrócić w przekpinki, bo strach o Tereskę rozrastał się w nim coraz barzej i dręczył już nie do wytrzymania. Już parę razy się podnosił, aby iść kajś na wieś między ludzi, ale ostawał wyczekując nie wiada na co.
Noc się już zrobiła, gdy naraz posłyszał jakieś kroki, a nim rozeznał, z której strony nadchodzą, już Tereska wisiała mu na szyi.
— Ratuj, Mateusz! Jezu, tak czekałam na cię, tak wyglądałam.
Usadził ją pobok, lecz cisnęła mu się do piersi kiej dzieciątko i przez łzy lejące się ciurkiem, przez mękę i rozpacz szeptała:
— Powiedziały mu o wszystkim! Śmierci bym się była prędzej spodziała niźli jego powrotu. Byłam u księżego lnu… przylatuje któraś i powiada… dziw trupem nie padłam… szłam jak na śmierć… nie było cię doma… poszłam cię szukać… nie było cię we wsi… kołowałam z godzinę, ale musiałam iść… wchodzę do chałupy… a on stoi na środku blady kiej ściana… skoczył do mnie z pięściami… o prawdę pyta… o prawdę…
Mateusz jaże się zatrząsł i obcierał z twarzy zimny, lodowaty pot.
— Wyznałam się przed nim… na nic już by się zdały cygaństwa… Topora chycił na mnie… myślałam, że już koniec, i pierwsza mu rzekłam: „Zabij! ulży nam obojgu!”. Ale me nie tknął nawet palcem! Jeno popatrzył we mnie, przysiadł pod oknem i zapłakał!… Jezu miłościwy, żeby me chociaż sprał, skopał, sponiewierał, lżej by mi było, lżej, a on siedzi i płacze! I cóż ja teraz pocznę nieszczęsna, co? kaj się podzieję! Ratuj me, bo się rzucę do studni albo se co złego zrobię, ratuj! — wrzasnęła padając mu do nóg.
— Cóż ja ci poredzę, sieroto, co? — jąkał bezradnie.
Zerwała się nagle z dzikim warkotem gniewnego szaleństwa.
— To po coś me brał? po coś me stumanił? po coś me przywiódł do grzechu?
— Cała wieś tu się zleci, cichoj!
Przypadła mu znowu do piersi, objęła sobą i pokrywając pocałunkami zaskamlała całą mocą strachu, miłowania i rozpaczy:
— O mój jedyny, o mój wybrany z tysiąca, zabij me, a nie odpędzaj od siebie! Miłujesz to me, co? Miłujesz? Dyć me utul ten ostatni razik, dyć me weź, ogarnij sobą i nie daj na mękę, nie daj płakania, nie daj zatracenia! Jedynego cię mam na wszyćkim świecie, jedynego… Ino me ostaw przy sobie, a służyła ci będę za tego psa wiernego, za tę ostatnią dziewkę!
Jęczała rzewliwymi słowy, rwanymi ze samego dna udręczonej duszy.
A Mateusz wił się jakby w kleszczach i jak mógł, wykręcał się od stanowczej odpowiedzi zbywając ją całunkami a przygłaskaniem i przytakując wszystkiemu, co jeno chciała, rozglądał się trwożniej i niecierpliwiej, gdyż mu się uwidziało, że Jasiek siedzi na przełazie.
Ale w jakiejś minucie Tereska przejrzawszy prawdę do dna odepchnęła go od siebie i zakrzyczała, bijąc słowami kieby biczem:
— Cyganisz jak pies! Zawdyś me ocyganiał! Już me teraz nie zwiedziesz! Strach ci Jaśkowego kija, to się wijesz kiej ta przydeptana glista! A ja mu zawierzyłam jak komu najlepszemu! Mój Boże, mój Boże! A Jasiek taki poczciwy, nawiózł mi podarunków, nigdy mi nie powiedział marnego słowa i ja mu tak odpłaciłam. I takiemu przeniewiercy zawierzyłam, takiemu zbójowi! takiemu psu! Idź se za Jagusią! — zawrzeszczała przyskakując do niego z pięściami — idź, i niech was pożeni hycel, pasujeta do siebie, lakudra i złodziej.
Padła na ziemię zanosząc się strasznym, obłąkanym płaczem.
Mateusz stał nad nią, nie wiedząc, co począć, matka chlipała kajś pod ścianą, gdy wyszedł ze sadu Jasiek i przystąpiwszy do żony jął jej szeptać tkliwe, przesiąkłe łzami, a pełne dobrości słowa:
— Chodź do dom, chodź, sieroto. Nie bój się, nie ukrzywdzę cię, masz ty już dosyć za swoje, chodź, żono…
Wziął ją na ręce i przeniósłszy na przełaz krzyknął do Mateusza:
— Pókim żyw, to ci jej krzywdy nie daruję, tak mi dopomóż, Panie Boże!
Mateusz milczał, dusił go wstyd i zalewał mu serce taką gorzkością i taką dojmującą udręką, że poniósł się do karczmy i pił przez całą noc.
Cała historia migiem się rozniesła po wsi, a ku niemałemu podziwowi, z wielkim też uważaniem rozpowiadali o Jaśkowym postąpieniu.
— Ze świecą nie najdzie takiego drugiego — mówiły rozrzewnione kobiety, srodze przy tym powstając na Tereskę, ale Jagustynka zapalczywie broniła.
— Tereska niewinowata! — wrzeszczała po różnych opłotkach, kaj jeno posłyszała, że bierą ją na ozory — smarkul to był jeszcze, kiej Jaśka wzieni do wojska, ostała sama jedna, nawet przez dziecka, to i nie dziwota, co bez tyla roków zacniło się jej za chłopem. Żadna by nie przetrzymała takiego postu. A Mateusz zwietrzył kiej pies i dalejże bakę świecić, cudeńka prawić, na muzykę prowadzić, jaże i głupią zdurzył.
— Że to nie ma sądu na takich zwodzicieli — westchnęła któraś.
— Łeb mu już lenieje, a za kobietami jeszcze ciągnie.
— Kawalerska sierota, to kajże się pożywi, jak nie z cudzego — kpili parobcy.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional