lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 304

— Ej! jeszcze trochę!
— Jeśli nie starczy ci głowy, masz drugą w gałce od laski! — odparł Petroniusz.
Dalszą rozmowę przerwało przybycie cezara, który zajął swoje miejsce w towarzystwie Pitagorasa.
Zaraz potem zaczęło się przedstawienie Aureolusa, na które nie bardzo zważano, myśli bowiem
zajęte były Chilonem. Lud, przywykły do mąk i krwi, nudził się także, sykał, wydawał niepochlebne
dla dworu okrzyki i wołał o przyśpieszenie sceny z niedźwiedziem, której jedynie był ciekawy.
Gdyby nie nadzieja ujrzenia skazanego starca i podarków, samo widowisko nie zdołałoby zatrzymać
tłumów.
Ale wreszcie nadeszła oczekiwana chwila. Pachołkowie cyrkowi wnieśli naprzód drewniany krzyż,
dość niski, by niedźwiedź wspiąwszy się mógł dosięgnąć do piersi męczennika, a następnie dwóch
ludzi wprowadziło, a raczej przywlokło Chilona, albowiem sam, mając pokruszone kości u nóg, iść
nie mógł. Położono go i przybito do drzewa tak prędko, że zaciekawieni augustianie nie mogli mu
się nawet dobrze przypatrzeć, i dopiero po umocowaniu krzyża w przygotowanym umyślnie dole
wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. Lecz mało kto mógł poznać w tym nagim starcu dawnego
Chilona. Po męczarniach, które kazał mu zadać Tygellin, w twarzy nie zostało mu ani kropli krwi i
tylko na białej brodzie widać było czerwony ślad, który zostawiła krew po wyrwaniu języka. Przez
przezroczystą skórę nieledwie można było dojrzeć jego kości. Wydawał się też daleko starszym,
niemal zgrzybiałym. Ale natomiast niegdyś oczy jego rzucały wiecznie pełne niepokoju i złości
spojrzenia, czujne oblicze jego odbijało dawniej wieczną trwogę i niepewność, teraz zaś twarz miał
bolesną, ale tak słodką i pogodną, jak miewają ludzie śpiący lub umarli. Może ufności dodawała mu
pamięć o łotrze na krzyżu, któremu Chrystus przebaczył, a może też mówił w duchu miłosiernemu
Bogu: „Panie, kąsałem jak jadowity robak, ale oto byłem przez całe życie nędzarzem, przymierałem
głodem, ludzie deptali po mnie, bili mnie i znęcali się nade mną. Byłem, Panie, biedny i bardzo
nieszczęśliwy, a oto teraz jeszcze położono mnie na męki i przybito na krzyż, więc Ty, Miłosierny,
nie odepchniesz mnie w godzinie śmierci!” I spokój zstąpił widocznie w jego skruszone serce. Nikt
nie śmiał się, było bowiem w tym ukrzyżowanym coś tak cichego, wydawał się tak starym,
bezbronnym, słabym, tak wołającym swą pokorą o litość, że mimo woli każdy zadawał sobie
pytanie, jak można męczyć i przybijać na krzyż ludzi, którzy już i tak konają. Tłum milczał. Między
augustianami Westynus, pochylając się na prawo i na lewo, szeptał przestraszonym głosem:
„Patrzcie, jak oni umierają!” Inni czekali na niedźwiedzia, życząc sobie w duszy, by widowisko
skończyło się jak najprędzej.
Niedźwiedź wtoczył się wreszcie na arenę i chwiejąc nisko schyloną głową na obie strony, spoglądał
naokół spode łba, jakby się nad czymś namyślał lub czegoś szukał. Dostrzegłszy wreszcie krzyż, a na
nim nagie ciało, zbliżył się ku niemu, podniósł się nawet, lecz po chwili opuścił się znów na przednie
łapy i siadłszy pod krzyżem, począł mruczeć, jakby i w jego zwierzęcym sercu ozwała się litość nad
tym szczątkiem człowieka.
Z ust służby cyrkowej ozwały się podniecające okrzyki, lecz lud milczał. Chilon tymczasem podniósł
wolnym ruchem głowę i czas jakiś wodził oczyma po widowni. Na koniec wzrok jego zatrzymał się
gdzieś na najwyższych rzędach amfiteatru, piersi poczęły mu grać żywiej i wówczas stało się coś, co
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional