duszy jasno i przejrzysto! Dopieroż by kupę zebrał zabijaków spod ciemnej gwiazdy i hasał
z nimi jak Cygan na jarmarku, i podchodził Szwedów, i po brzuchach im przejeżdżał z
czystym sercem, z czystym sumieniem, dopieroż by w sławie, jak w słońcu, stanął kiedyś
przed Oleńką i rzekł:
- Już ja nie banit, ale defensor patriae, miłujże mnie, jako ja ciebie miłuję!
A dziÅ› co?
Lecz harda dusza, przywykła sobie folgować, nie chciała zrazu całkiem przyznać się do
winy: Radziwiłłowie to tak go pogrążyli, Radziwiłłowie do zguby przywiedli, okryli
niesławą, związali ręce, zbawili czci i kochania.
Tu zgrzytnął pan Kmicic zębami, wyciągnął ręce ku Źmudzi, na której Janusz, hetman,
siedział jak wilk na trupie - i począł wołać przyduszonym wściekłością głosem:
- Pomsty ! pomsty !
Nagle rzucił się w desperacji na kolana w pośrodku izby i począł mówić:
- Ślubuję Ci, Chryste Panie, tych zdrajców gnębić, zajeżdżać!... prawem, ogniem i mieczem
ścigać, póki mi pary w gębie, tchu w gardzieli i żywota na świecie! Tak mi, Królu
Nazareński, dopomóż! Amen!
Aż mu jakiś głos wewnętrzny rzekł w tej chwili :
- Ojczyźnie służ, zemsta na potem!...
Oczy pana Andrzeja płonęły gorączką, wargi miał spiekłe i drżał cały jak we febrze;
rękoma wymachiwał i gadając ze sobą głośno, chodził, a raczej biegał po izbie, potrącał
nogami tapczany, aż wreszcie rzucił się jeszcze raz na kolana.
- Natchnijże mnie, Chryste, co mam czynić, abym zaś nie oszalał!
Wtem doszedł go huk wystrzału, który echo leśne odrzucało od sosny do sosny, aż
przyniosło jakoby grzmot do chaty.
Kmicic zerwał się i chwyciwszy szablę wypadł przed sień.
- Co tam? - spytał żołnierza stojącego u proga.
- Wystrzał, panie pułkowniku!
- Gdzie Soroka?
- Pojechał listów szukać.
- W której stronie strzelono?
Źołnierz ukazał wschodnią część lasu, zarośniętą gęstymi chaszczami.
- Tam! W tej chwili dał się słyszeć tętent niewidzialnych jeszcze koni.
- Pilnuj! -krzyknÄ…Å‚ Kmicic.
Lecz z zarośli ukazał się Soroka, pędzący co koń wyskoczy, a za nim drugi żołnierz.
Obaj dobiegli do chaty i zeskoczywszy z koni, wymierzyli spoza nich, jakby spoza szańców,
muszkiety ku zaroślom.
- Co tam? - spytał Kmicic.
- Kupa idzie! -odparł Soroka.
tom II