- Tak jest! i Bóg mi pomógł, żem ja, prostak, statystę w pole wywiódł, żeś wasza książęca
mość mając mnie za szelmę ostatnią, żadnego szelmostwa waszego nie ukrył, wszystko
wyznał, wszystko wypowiedział, jakoby na dłoni wypisał! Włosy mi na łbie dębem stawały,
alem słuchał i wysłuchał do końca!... O zdrajcy! 0 arcypiekielnicy! O parrycydowie!...
Jakże to piorun was dotąd nie pobił? Jakże to ziemia was dotąd nie pożarła?... To z
Chmielnickim, ze Szwedami, z elektorem, z Rakoczym i z samym diabłem na zgubę tej
Rzeczypospolitej się zmawiacie?... To płaszcz z niej chcecie sobie wykroić? Zaprzedać?
Rozdzielić? Rozerwać jako wilcy tę matkę waszą. Takaż wasza wdzięczność za wszystkie
dobrodziejstwa, którymi was obsypała, za one urzędy, honory, godności, substancje,
starostwa, za takie fortuny, których królowie zagraniczni wam zazdroszczą?... I
gotowiście nie zważać na onej łzy, na mękę, na ucisk? Gdzie w was sumienie? Gdzie wiara,
gdzie uczciwość? !.. Co za monstra na świat was wydały?
- Panie kawalerze -przerwał zimno książę Bogusław - masz mnie w ręku i możesz mnie zabić,
ale o jedno cię proszę: nie nudź mnie!
Umilkli obaj.
Jednakże ze słów Kmicica ukazywało się jasno, że żołnierz zdołał wyciągnąć całą nagą
prawdę z dyplomaty i że książę popełnił wielką nieostrożność, wielki błąd, zdradziwszy
najtajniejsze zamysły własne i hetmańskie. Ubodło to jego miłość własną, więc też nie
racząc ukrywać złego humoru rzekł:
- Nie przypisuj tylko tego własnemu dowcipowi, panie Kmicic, jeżeliś ze mnie prawdę
wydostał. Mówiłem otwarcie, bom myślał, że książę wojewoda lepiej zna się na ludziach i
przyszle człowieka godnego ufności.
- Książę wojewoda przysłał człowieka godnego ufności - odparł Kmicic -aleście go już
stracili. Odtąd tylko szelmy służyć wam będą!
- Jeżeli sposób, w jaki mnie porwałeś, nie był szelmowski, to niech mi w pierwszej bitwie
szpada do ręki przyrośnie.
- To fortel! W twardej ja się szkole ich uczył. Chciałeś wasza książęca mość poznać
Kmicica, masz go! Nie pojadę z próżnymi rękoma do naszego pana miłościwego.
- I myślisz, że mi włos z głowy z ręki Jana Kazimierza spadnie?
- To sędziów, nie moja sprawa!
Nagle Kmicic zatrzymał konia.
- Hej ! - rzekł. - A list księcia wojewody? Masz go wasza książęca mość przy sobie?
- Choćbym miał, to bym nie dał! - rzekł książę. - Listy zostały w Pilwiszkach.
- Obszukać go! -krzyknął Kmicic.
Źołnierze porwali znów księcia pod ramiona, Soroka zaś począł szukać mu po kieszeniach.
Po chwili znalazł list.
- Oto jeden dokument przeciw wam i waszym robotom - rzekł biorąc go pan Andrzej. -Dowie
się z niego król ;polski, co zamierzacie, dowie się i szwedzki, że chociaż teraz mu
służycie, przecie już książę wojewoda zastrzega sobie wolność recedere, jeśliby się noga