lektory on-line

Faraon - Strona 284

I gdziekolwiek zwrócił faraon umęczoną źrenicę, wszędzie było to samo. Chłopi modlili się
o wypoczynek i zniżenie podatków; pisarze - aby rosły podatki i nigdy nie kończyła się
praca. Kapłani błagali Amona o długie życie dla Ramzesa XII i wytępienie Fenicjan, którzy
psuli im operacje pieniężne; nomarchowie wzywali bóstwa, aby zachowało Fenicjan i prędzej
pozwoliło wejść na tron Ramzesowi XIII, gdyż ten ukróci samowolę kapłanów. Lwy, szakale i
hieny dyszały głodem i pożądaniem świeżej krwi; jelenie, sarny i zające z trwogą
opuszczały kryjówki myśląc o zachowaniu nędznego życia jeszcze przez jedną dobę, choć
mówiło doświadczenie, że i tej nocy kilkunaścioro ich musi zginąć, ażeby nie pomarły
drapieżniki.
I tak na całym świecie panowała rozterka. Każdy chciał tego, co lękiem napełniało innych;
każdy prosił o własne dobro nie pytając, czy nie zrobi szkody bliźniemu.
Przeto modlitwy ich, chociaż były jak srebrzyste ptaki wzbijające się ku niebu, nie
dosięgły przeznaczenia. I boski Amon, którego nie dochodził żaden głos z ziemi, oparłszy
ręce na kolanach, coraz więcej zagłębiał się w rozpatrywaniu swojej własnej boskości, a
na świecie coraz częściej rządziła ślepa moc i przypadek.
Wtem faraon usłyszał głos kobiecy:
-Psujak!... Psujaczek!... wracaj, zbytniku, do chaty, bo już pora na modlitwę...
-Zaraz... zaraz!... - odpowiedział głos dziecięcy.
Władca spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył ubogą lepiankę pisarza od bydła. Właściciel
jej przy blaskach zachodzącego słońca kończył pisać swój rejestr, jego żona rozbijała
kamieniem pszenicę na placki, a przed domem, jak młody koziołek, biegał i skakał
sześcioletni chłopczyna śmiejąc się nie wiadomo z czego.
Widać upajało go pełne woni powietrze wieczorne.
-Psujak!... Psujaczek!... chodź tu na modlitwę... - powtarzała kobieta.
-Zaraz!... zaraz!...
I znowu biegał, i cieszył się jak szalony.
Nareszcie matka widząc, że słońce zaczyna pogrążać się w piaskach pustyni, odłożyła swój
kamień i wyszedłszy na dziedziniec schwyciła biegającego chłopca jak źrebaka. Opierał
się, lecz w końcu uległ przemocy. Matka zaś wciągnąwszy go do lepianki czym prędzej
posadziła go na podłodze i przytrzymała ręką, ażeby jej znowu nie uciekł.
-Nie kręć się - mówiła - podwiń nogi i siedź prosto, a ręce złóż i podnieś do góry... A
niedobre dziecko!...
Chłopak wiedział, że już nie wykręci się od modlitwy, więc aby jak najprędzej wyrwać się
znowu na podwórze, wzniósł pobożnie oczy i ręce do nieba i cieniutkim a krzykliwym głosem
prawił zadyszany:
-Dziękuję ci, dobry boży Amonie, żeś tatkę chronił dzisiaj od przygód, a mamie dał
pszenicy na placki... I jeszcze co?... Źeś stworzył niebo i ziemię i zesłał jej Nil,
który nam chleb przynosi... I jeszcze co?... Aha, już wiem!... I jeszcze dziękuję ci, że
tak pięknie na dworze że rosną kwiaty, śpiewają ptaki i że palma rodzi słodkie daktyle. A
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional