lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 276

— Nie, panie! Nie pozbawiaj tego mężnego Greka widoku igrzysk.
— Ale pozbaw mnie, panie, widoku tych krzykliwych kapitolińskich gęsiąt, których mózgi, razem
wzięte, nie napełniłyby żołędziowej miseczki — odparł Chilo. — Piszę oto, pierworodny synu
Apollina, hymn po grecku na twoją cześć i dlatego chcę spędzić kilka dni w świątyni muz, aby je
błagać o natchnienie.
— O, nie! — zawołał Nero. — Chcesz się wykręcić od następnych widowisk! Nic z tego!
— Przysięgam ci, panie, że piszę hymn.
— Więc będziesz go pisał w nocy. Błagaj Dianę o natchnienie, to przecie siostra Apollina.
Chilo spuścił głowę spoglądając ze złością na obecnych, którzy znowu zaczęli się śmiać. Cezar zaś,
zwróciwszy się do Senecjona i do Suiliusza Nerulina, rzekł:
— Wyobraźcie sobie, że z przeznaczonych na dziś chrześcijan zaledwie z połową zdołaliśmy się
załatwić.
Na to stary Akwilus Regulus, wielki znawca rzeczy tyczących amfiteatru, pomyślał chwilę i ozwał się:
— Te widowiska, w których występują ludzie sine armis et sine arte, trwają prawie równie długo, a
mniej zajmujÄ….
— Każę im dawać broń — odpowiedział Nero.
Lecz przesądny Westynus zbudził się nagle z zamyślenia i spytał tajemniczym głosem:
— Czy uważaliście, że oni coś widzą umierając? Patrzą w górę i umierają jakby bez cierpień. Jestem
pewny, że oni coś widzą…
To rzekłszy podniósł oczy ku otworowi amfiteatru, nad którym już noc poczęła rozciągać swoje
nabite gwiazdami velarium. Inni jednak odpowiedzieli śmiechami i żartobliwymi przypuszczeniami,
co chrześcijanie mogą widzieć w chwili śmierci. Tymczasem cezar dał znak niewolnikom
trzymającym pochodnie i opuścił cyrk, a za nim westalki, senatorowie, urzędnicy i augustianie.
Noc była jasna, ciepła. Przed cyrkiem snuły się jeszcze tłumy, ciekawe widzieć odjazd cezara, ale
jakieś posępne i milczące. Tu i ówdzie ozwał się poklask i ścichł zaraz. Ze spoliarium skrzypiące wozy
wywoziły wciąż krwawe szczątki chrześcijan.
Petroniusz i Winicjusz odbywali drogę w milczeniu. Dopiero w pobliżu willi Petroniusz spytał:
— Czy myślałeś o tym, com ci powiedział?
— Tak jest — odrzekł Winicjusz.
— Czy ty wierzysz, że teraz i dla mnie to jest sprawa największej wagi? Muszę ją uwolnić wbrew
cezarowi i Tygellinowi. To jest jakby walka, w której zawziąłem się zwyciężyć, to jest jakby gra, w
której chcę wygrać choćby kosztem własnej skóry… Dzisiejszy dzień utwierdził mnie jeszcze w
przedsięwzięciu.
— Niech ci Chrystus zapłaci!
— Obaczysz.
Tak rozmawiając stanęli przed drzwiami willi i wysiedli z lektyki. W tej chwili jakaś ciemna postać
zbliżyła się do nich i spytała:
— Czy tu jest szlachetny Winicjusz?
— Tak — odrzekł trybun — czego chcesz?
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional