miłosierdzie boże!... A palcie, co piszę i ktokolwiek o czym wiedzieć będzie, odsyłajcie
go do mnie. Albo sami najdą i wypiją, albo jednając może im ten napój podarować..."
Podstarości skończył czytać i począł patrzyć na księcia Bogusława jakby czekając
instrukcji, a książę rzekł:
- Widzę, że tęgo brat mój myśli o konfederatach, szkoda tylko, że jak zwykle, za
późno!... Źeby się był dwa tygodnie albo choć tydzień temu na ów dowcip zdobył, można by
było poprobować. A teraz ruszaj z Bogiem, panie Harasimowicz, bo już cię nie potrzebujem.
Harasimowicz skłonił się i wyszedł.
Książę Bogusław stanął przed zwierciadłem i począł się przyglądać starannie własnej
postaci, przy czym poruszał z lekka głową w prawo i lewo, to oddalał się od lustra, to
zbliżał, to potrząsał puklami włosów, to strzygł oczyma z ukosa, nie zważając wcale na
Kmicica, który siedział w cieniu, odwrócony plecami do okna.
Gdyby jednak był rzucił chociaż jedno spojrzenie na twarz pana Andrzeja, poznałby, iż w
młodym pośle dzieje się coś dziwnego, twarz bowiem Kmicica była blada, na czole osiadły
mu gęste krople potu, a ręce drgały konwulsyjnie. Przez chwilę podniósł się z krzesła i
znowu zaraz usiadł, jak człowiek, który walczy ze sobą i przełamuje w sobie wybuch gniewu
lub rozpaczy. Na koniec rysy jego ściągnęły się i zakrzepły; widocznie całą siłą potężnej
woli i energii nakazał sobie spokój i zapanował nad sobą zupełnie.
- Wasza książęca mość -- rzekł - z tego zaufania, jakim mnie książę hetman obdarza,
widzisz wasza książęca mość, że tajemnicy nie chce z niczego przede mną robić. Należę
duszą i mieniem do jego robót; przy jego i waszej książęcej mości fortunie może i moja
wyrosnąć, dlatego gdzie wy idziecie, tam i ja pójdę... Na wszystkom gotów! Ale chociaż w
onych sprawach służę i w nich się obracam, przecie pewnie nie wszystko zgoła rozumiem ani
też wszystkich arkanów własnym słabym dowcipem przeniknąć mogę.
- Czego tedy życzysz, panie kawalerze, a raczej, piękny kuzynie? - spytał książę.
- O naukę waszej książęcej mości proszę, bo też wstyd by mi było, gdybym się przy takich
statystach niczego nie zdołał nauczyć. Nie wiem, czy wasza książęca mość raczysz mi
szczerze odpowiedzieć?
- To będzie zależało od twego pytania i od mego humoru - odrzekł Bogusław nie przestając
patrzeć w lustro.
Oczy Kmicica błysnęły przez chwilę, lecz mówił dalej spokojnie:
- Owóż tak jest: książę wojewoda wileński wszystkie swe postępki dobrem i zbawieniem
Rzeczypospolitej osłania. Już też ta Rzeczpospolita z ust. mu nie schodzi. Raczże mi
wasza książęca mość szczerze powiedzieć: pozoryli to tylko konieczne czyli naprawdę
książę hetman ma tylko dobro Rzeczypospolitej na celu?...
Bogusław rzucił bystre, przelotne spojrzenie na pana Andrzeja.
- A jeżelibym ci powiedział, że to pozory, czylibyś pomagał dalej?
Kmicic ruszył niedbale ramionami.
- Ba! jako rzekłem, moja fortuna przy fortunie waszych książęcych mościów wyrośnie. Byle