Przeszedłszy sień, w pierwszej izbie stołowej zastali kilku dworzan siedzących z
powyciąganymi nogami na krzesłach i drzemiących smaczno, bo widać, wczesnym rankiem
musieli z ostatniego popasu wyjechać. Przed drzwiami następnej komnaty oficer zatrzymał
się i skłoniwszy się panu Andrzejowi, rzekł po niemiecku:
- Tam jest książę.
Pan Andrzej wszedł i zatrzymał się w progu. Książę siedział przed lustrem ustawionym w
rogu komnaty i tak uważnie wpatrywał się w twarz swoją, świeżo widocznie powleczoną różem
i bielidłem, że nie zwrócił uwagi na wchodzącego. Dwóch pokojowych, klęcząc przed nim,
dopinało mu sprzączki na przegubach nóg u wysokich podróżnych butów, on zaś rozczesywał z
wolna palcami bujną, równo uciętą nad czołem grzywkę jasnozłotej peruki lub też może
własnych, obfitych włosów.
Był to młody jeszcze człowiek, lat trzydziestu pięciu, a wyglądający najwyżej na
dwadzieścia pięć. Kmicic znał go, ale zawsze spoglądał nań z ciekawością, raz: dla
wielkiej sławy rycerskiej, jaka otaczała księcia Bogusława, a jaką zjednały mu głównie
pojedynki z rozmaitymi zagranicznymi magnatami odbyte, po wtóre: dla jego szczególnej
postawy, którą gdy raz ktoś ujrzał, na zawsze musiał zapamiętać. Książę bowiem wysoki był
i silnie zbudowany, ale nad szerokimi jego ramionami wznosiła się głowa tak mała, jak
gdyby z innego ciała zdjęta. Twarz miał również niezwykle drobną, prawie młodzieńczą, ale
i w niej nie było proporcji, nos miał bowiem duży, rzymski, i ogromne oczy
niewypowiedzianej piękności i blasku, z orlą prawie śmiałością spojrzenia. Wobec tych
oczu i nosa reszta twarzy, okolonej w dodatku długimi obfitymi puklami włosów, nikła
prawie zupełnie; usta miał niemal dziecinne, nad nimi mały wąsik, ledwie pokrywający
górną wargę. Delikatność cery, podniesiona różem i bielidłem, czyniła go podobnym do
panny, a jednocześnie zuchwałość, duma i pewność siebie, malujące się w obliczu, nie
pozwalały zapominać, iż jest to ów słynny chercheur de noises, jako go przezywano na
dworze francuskim, człowiek, u którego ostre słowo łatwo wychodziło z ust, ale szpada
jeszcze Å‚atwiej z pochwy.
W Niemczech, w Holandii i we Francji opowiadano dziwy o jego czynach wojennych,
kłótniach, zajściach i pojedynkach. On to w Holandii rzucał się w największy war bitwy,
między niezrównane pułki piechoty hiszpańskiej, i własną książęcą ręką zdobywał chorągwie
i działa; on na czele regimentów księcia Oranii zdobywał baterie, przez starych wodzów
uznane za niepodobne do zdobycia; on nad Renem, na czele muszkieterów francuskich,
rozbijał ciężkie chorągwie niemieckie, w trzydziestoletniej wojnie wyćwiczone; on ranił w
pojedynku, we Francji, najsłynniejszego między kawalerami francuskimi fechmistrza,
księcia de Fremouille; drugi słynny zabijaka, baron von Goetz, prosił go na klęczkach o
darowanie życia; on ranił barona Grota, za co musiał od brata Janusza słuchać gorzkich
wymówek, iż pospolituje godność swą książęcą stawając do walki z nierównego stanu ludźmi;
on wreszcie, wobec całego dworu francuskiego, na balu w Luwrze uderzył w twarz
margrabiego de Rieux za to, iż mu ?szpetnie" przymówił.